Jessie J na "Alive" pokazuje ostry popowy pazur, ocierając się przy tym o r’n’b czy electro, ale o świeżości absolutnie mówić nie można.

Kiedy dwa lata temu wydawała swój debiutancki krążek „Who You Are”, angielscy dziennikarze twierdzili, że to będzie jej czas. Jej pierwsza płyta nie była jednak niczym nowym na muzycznym poletku. Zaledwie dobrze wyprodukowanym i solidnie zaśpiewanym zestawem agresywnych popowych numerów. Druga płyta „Alive” jest bardzo podobna.

Jessie J pokazuje tu ostry popowy pazur, ocierając się przy tym o r’n’b czy electro, ale o świeżości absolutnie mówić nie można. Co ciekawe, Jessie wypada tu lepiej w balladach niż potencjalnych imprezowych piosenkach; niestety, dokłada do tego infantylne teksty. Gościnny udział Dizzeego Rascala też niespecjalnie pomaga wyjść wyłącznie poza materiał, który może i nie będzie przeszkadzał podczas jazdy taksówką, ale już w domu zagości raczej bardzo rzadko. Wciąż czekam na piosenki godne jej ciekawego wokalu.

Jessie J | Alive | Universal Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6