„W imię…” to film problematyczny. Małgorzata Szumowska potwierdza w nim pozycję jednej z najinteligentniejszych i najbardziej utalentowanych twórczyń polskiego kina. Jednocześnie jednak wciąż nie potrafi wspiąć się na wyżyny osiągnięte przy okazji „33 scen z życia”.

Nowy film sytuuje się, niestety, bliżej nieudanego „Sponsoringu”. W pogoni za chwytliwym tematem Szumowska po raz kolejny traci z oczu sens opowieści. „W imię” pozostaje efekciarskie i nieszczere, jak wieczorny pacierz dukany ku zadowoleniu troskliwych rodziców. Porażka wydaje się dotkliwa tym bardziej, że są w filmie elementy zasługujące na docenienie. „W imię…” imponuje choćby klasą roboty operatorskiej i chwytliwą ścieżką dźwiękową, której ozdobę stanowi szlagier zespołu Band of Horses. Główny kłopot z filmem Szumowskiej polega jednak na tym, że jego największe atuty równie dobrze można zinterpretować jako najpoważniejsze wady. Piękne zdjęcia i muzyka służą Szumowskiej do wątpliwego etycznie estetyzowania prowincjonalnej brzydoty.

Już od pierwszej sceny kamera przygląda się patologiom z podejrzaną satysfakcją. Podobnie jak w „Z daleka widok jest piękny” Wilhelma i Anny Sasnalów problemy bohaterów wydają się analizowanie z pozycji wielkomiejskiej wyższości. Trochę bardziej subtelnie ów zarzut wybrzmiewa w kontekście głównego bohatera. Ksiądz Adam wydaje się człowiekiem szlachetnym, wzbudza instynktowną sympatię. Kontrast między jego dobrocią a zawiścią sącząca się z otaczającego świata sprawia jednak wrażenie zbyt nachalnego. Niedopasowanie mężczyzny do prowincjonalnej rzeczywistości nie pogłębia dramatu, lecz nadaje pobytowi bohatera na prowincji posmak dramaturgicznego wymuszenia i reżyserskiej fanaberii.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że już za chwilę ksiądz Adam uda się do modnej kawiarni, by sącząc latte rozłożyć przed sobą książkę Thomasa Mertona. Prawdę mówiąc, lektura katolickiego filozofa okazałaby się zresztą dla widza bardziej pożyteczna niż seans „W imię…”.

W imię... | Polska 2013 | reżyseria: Małgorzata Szumowska | dystrybucja: Kino Świat | czas: 96 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 2 / 6