Paweł Mykietyn został wyróżniony w Paryżu nagrodą Prix France Musique Sacem 2012 za muzykę do "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego. PAP rozmawiała z polskim kompozytorem po zakończeniu poniedziałkowej uroczystości wręczenia nagrody w Teatrze Trianon.
Od początku kariery jest pan wyróżniany licznymi nagrodami. Co wnosi w pana twórczą biografię Prix France Musique Sacem 2012 za muzykę filmową?
Bardzo się z tej nagrody cieszę, gdyż film poza tym, że jest dziedziną sztuki, jest też potężnym przedsięwzięciem logistycznym. W żadnej innej dziedzinie nad ostatecznym efektem nie pracuje tak duża liczba osób. W momencie, kiedy piszę utwór zdany jestem na samego siebie. Natomiast tutaj jestem jednym z elementów całego dzieła, więc jest to bardzo duża odpowiedzialność, a ten film akurat uważam za naprawdę wyjątkowy. Cieszę się, że udało mi się temu zadaniu sprostać. Rozumiem, że ta nagroda jest dowodem na to, że udało mi się to dobrze zrobić.
Zwłaszcza, że tak jak dyrektor Sacem, Laurent Petitgirard, podkreślił, pana twórczość nie ogranicza się do twórczości filmowej. Pisze pan także muzykę do spektakli Krzysztofa Warlikowskiego, pisze pan utwory autonomiczne. Jak znajduje pan czas, żeby te dziedziny połączyć, jak się pan w tym odnajduje? Czy to trudne?
Po pierwsze uważam to za wielkie błogosławieństwo, że mam możliwość robienia różnych rzeczy. Jeśli miałbym robić tylko jedną z nich, na pewno skoncentrowałbym się na muzyce autonomicznej, nie chciałbym się poświęcić tylko filmowi czy tylko teatrowi. Natomiast ta sytuacja dla mnie jest bardzo komfortowa, bo mam wrażenie, że to wszystko się napędza, że z filmu czerpię inspiracje, które potem wykorzystuję w utworach, z utworów czerpię zaś inspiracje, które wykorzystuję w filmach. Od jakiegoś czasu wszystkie terminy mi się dopasowały (bo ja niestety nie jestem już takim całkiem młodym człowiekiem jak kiedyś, gdy potrafiłem robić pięć rzeczy jednocześnie) i w momencie, kiedy pracuję w teatrze, nie robię filmu, a kiedy robię film to nie piszę utworu. Ja w teatrze pracuję tylko z Krzysztofem Warlikowskim. Krzysztof Warlikowski ostatnio reżyseruje wiele oper, no więc tak się wszystko, odpukać, układa, że nie muszę stawać na głowie, żeby to wszystko zrobić, mam spokój.
Spotkania z reżyserami teatralnymi czy filmowymi są dla pana nowym impulsem do własnych poszukiwań?
Tak, oczywiście. Nie ukrywam, że uwielbiam teatr i film. Staram się być mniej więcej na bieżąco z tym, co się dzieje.
Może pan nam zdradzić swoje projekty na najbliższą przyszłość?
Za kilka dni nagrywam muzykę do najnowszego filmu Małgorzaty Szumowskiej "Nowhere".
Jest pan z Małgorzatą Szumowską bardzo związany. Będzie to już wasz trzeci czy czwarty film.
Mam problem ze "Sponsoringiem", ponieważ tam jest kilkanaście sekund mojej muzyki, śladowa ilość. Ale to będzie rzeczywiście czwarty film z Małgorzatą Szumowską.
A jakie ma pan plany poza tym?
Ponieważ przez ostatnie lata pisałem głównie utwory większe - okołodwugodzinne i zajmowało mi to z reguły rok pracy, teraz po głowie chodzą mi drobniejsze rzeczy, więc będę je sobie spokojnie komponował.
Czy ma pan już pomysł na utwór dla Radia France, który jako laureat wręczonej panu w poniedziałek Prix France Musique Sacem 2012 ma pan skomponować w ciągu roku i którego premierowe wykonanie przez Orkiestrę Filharmoniczną Radia France ma nastąpić podczas kolejnej edycji nagrody?
Tu jest taka nietypowa sytuacja, ponieważ oni wyjątkowo w przyszłym roku planują tę uroczystość nie w listopadzie, ale w czerwcu i teraz zadano mi pytanie, czy ja zdążę do czerwca napisać nowy utwór. Ja jeszcze do końca się nie zdeklarowałem, ale niewykluczone, że jednak nie będę pisał nowego utworu, tylko dam do wykonania coś gotowego. Zwykle kompozytor, który dostaje tę nagrodę, ma rok, w moim przypadku to jest pół roku i obawiam się, że mogę się na ten termin nie wyrobić, więc mam tutaj taką możliwość pokazania któregoś z gotowych utworów.
Ma pan na myśli konkretny utwór?
Myślę o swojej II Symfonii.