Czwartym albumem „Present Tense” brytyjska grupa Wild Beasts udowadnia, że dzisiaj na Wyspach królują nie tylko Arctic Monkeys i nie wszyscy tęsknią za powrotem Oasis.

Jeśli jesteś młodym Brytyjczykiem i słuchasz indie rocka, to musisz wybierać, czy jesteś fanem Arctic Monkeys czy Wild Beasts. Czym różnią się te dwa obozy? Fani Arctic Monkeys są twardzielami, gadają slangiem, lubią przesiadywać w pubach, pić piwo i oglądać mecze. Fani Wild Beasts są przy nich mięczakami, noszą stare swetry, ubrania z sieciówek, interesują się sztuką i chętnie dyskutują o polityce. Ci pierwsi słuchają rocka i brit popu, ci drudzy wolą wzruszać się przy piosenkach z lat 80. Obydwa zespoły nagrywają dla tej samej wytwórni Domino Records i rozpoczynały karierę w tym samym momencie. Jednak to Arctic Monkeys stali się z miejsca głosem pokolenia, odnieśli sukces w kraju i obecnie podbiją rynek amerykański. Wild Beasts powoli budowali pozycję i pracowali nad stylem – po drugim albumie „Two Dancers” zaczęli gromadzić grono oddanych fanów i zdobyli nominację do nagrody Mercury, a dopiero po trzecim „Smother” zrobiło się o nich głośno na Wyspach. O ile zeszły rok został zdominowany przez Arctic Monkeys, o tyle ten należeć będzie do Wild Beasts. Członkowie Wild Beasts pochodzą z niewielkiego Kendal na północnym zachodzie Anglii i znają się jeszcze z czasów szkolnych. Zawsze uchodzili za dziwaków, którzy trzymali się z boku – zamiast socjalizować się z rówieśnikami w pubach i na ulicach, siedzieli w sali prób i grali swoją muzykę.

Trwa ładowanie wpisu

„Dorastaliśmy w czasach Oasis i wszyscy mieli wyobrażenie, że tego słucha klasa pracująca. Panowało błędne przekonanie, że muzyka dla mas musi być głupia. My uważaliśmy, że pop może mieć głębię, choć większość ludzi nazywa to pretensjonalnością” – tłumaczy Tom Fleming, który gra na basie i śpiewa charakterystycznym falsetem. Jako najważniejszą inspirację wymienia grupę Talk Talk, a mówiąc o „Present Tense”, powołuje się na wpływ Kate Bush. Thorpe i Flaming podkreślają, że od kiedy wynieśli się z prowincji do Londynu, nabrali pewności siebie, wzrosła w nich złość na rzeczywistość, a teksty stały się mniej introwertyczne, bardziej bezpośrednie. Wbrew zapowiedziom album nie zaskakuje niczym nowym – piosenki „Pregnant Pause”, „A Dog’s Life”, „New Life” czy przebojowe „Sweet Spot” utrzymane są w melancholijnym klimacie poprzednich płyt. Podobne wrażenie jak singiel robią tylko nowofalowe „Nature Boy” krytykujące modę na bycie macho i ponure „Daughters” zapowiadające w przyszłości okrutną zemstę dzieci na rodzicach. Natomiast finałowy utwór „Palace” jest raczej nieporozumieniem niż zaskoczeniem. „Chcieliśmy nagrać coś pozytywnego po poprzednim albumie, który był smutny, bolesny i opowiadał o rozstaniu. Trudno napisać radosny utwór, żeby za bardzo nie odsłonić się przed słuchaczem” – mówi Hayden Thorpe. „Zaryzykowaliśmy zrobienie czegoś trochę kiczowatego muzycznie i przełamaliśmy to dramatycznym tekstem. Myślę, że byliśmy jedno klaśnięcie hipstera od tego, żeby nagrać utwór nieszczery i przesłodzony”. Wild Beasts nawet nie zauważyli, jak tym razem przeszarżowali.

Wild Beasts | Present Tense | Domino Records | Recenzja: Jacek Skolimowski | Ocena: 4 / 6