Na zamówionym przez władze belgijskiego miasteczka Diksmuide z okazji setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej „Lamencie” nie ma niedopowiedzeń. Tu wszystko zostało wyłożone jak kawa na ławę. Jest zamawiający, wykonawca, zapłata i dzieło na temat

INDUSTRIAL | „Lament” to pierwszy koncept album w karierze Einstürzende Neubauten. Pierwszy oficjalny, bo jeśli wsłuchać się w ich płyty, to okaże się, że nagraniu każdej z nich przyświecała inna filozofia. Odnalezienie przesłania w industrialnej kakofonii wymagało jednak od słuchacza rozbuchanej erudycji. Na zamówionym przez władze belgijskiego miasteczka Diksmuide z okazji setnej rocznicy wybuchu I wojny światowej „Lamencie” nie ma niedopowiedzeń. Tu wszystko zostało wyłożone jak kawa na ławę. Jest zamawiający, wykonawca, zapłata i dzieło na temat. Najdłuższy na płycie utwór „Der 1. Weltkrieg (Percussion Version)” trwa 13:14, czyli 794 sekund – dokładnie tyle samo dni ciągnęła się I wojna... Kompozycja EN jest czymś w rodzaju muzycznego modelu konfliktu. Każdy uczestniczący w nim kraj ma swój rytm i własne brzmienie. Blixa odczytuje nazwy państw, a głosy kobiece miejsca co większych bitew (Kraśnik, Verdun, Marna…). Reszta utworów to wypadkowa industrialnych szumów, zlepów, ciągów („Kriegsmaschinerie”), połączenie narodowych hymnów („Hymen”), inwencji konstruującego nowe instrumenty N.U. Unruha (m.in. lutni z drutu kolczastego!), cytatów z belgijskiego dadaisty Paula van den Broecka, Marleny Dietrich śpiewającej szlagier Pete’a Seegera („Where Have All the Flowers Gone?”), korespondencji cesarza Wilhelma II z carem Mikołajem II („The Willy – Nicky Telegrams”) oraz fenomenalnych umiejętności lektorskich Blixy („Der Beginn des Weltkrieges 1914”). A wszystko to okazuje się muzyką maski, bo przesłanie tego albumu jest wciąż aktualne: „Wojna nie przemija. Ona trwa. Czasem tylko kamufluje się, przybierając formę pokoju, a zmagania między mocarstwami przenoszą się z pól bitewnych do sal obrad”.

Einstürzende Neubauten | Lament | Mute | Recenzja: Hubert Musiał | Ocena: 5 / 6