W Konkursie Chopinowskim nie ma dobrych pianistów. Są bardzo dobrzy, a w wielu przypadkach już teraz świetni. Aż szkoda się rozstawać...
W Konkursie Chopinowskim nie ma dobrych pianistów. Są bardzo dobrzy, a w wielu przypadkach już teraz świetni. Aż szkoda się rozstawać...
Proszę przyjąć werdykt jury i podążać dalej swoją artystyczną drogą, budując swoją osobowość, a sukces niechybnie przyjdzie. Nie trzeba go szukać, on was znajdzie – powiedziała przewodnicząca jury Katarzyna Popowa-Zydroń, ogłaszając wyniki II etapu XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
Trudno się z nią nie zgodzić. Wytrawna pedagog (sama miała w drugim etapie trzech swoich studentów, których oczywiście nie oceniała, w trzecim pozostał jeden – Chińczyk Zi Xu, jej uczniem był też Rafał Blechacz) wie, co mówi. I wśród tych, którzy mieli szczęście przejść przez sito drugiego etapu, i wśród odrzuconych przez jury są pianiści, których wielka kariera jest tylko kwestią czasu i odrobiny szczęścia. Są pianiści gotowi, którzy szturmem wezmą sale koncertowe całego świata. Są też tacy, którzy potrzebują jeszcze odrobiny czasu, by dojrzeć – powściągnąć rewolucyjne zapędy albo dopełnić emocjonalną treścią już dziś niebłahe interpretacje.
Wsłuchując się w recitale zwłaszcza drugiego etapu (a i w pierwszym zapowiadało się znakomicie), nie mogłem odgonić myśli, że tak dobrze nie było już dawno. Oczywiście zawsze przyjeżdżają pianiści sprawni, zdarzają się też jednak ewidentne pomyłki. Tym razem ich nie było. Było za to naprawdę wielu prawdziwych muzyków, którzy wykraczają poza pojęcie dobrej gry, poza pianistykę. Artystów.
Są jeszcze młodzi. Niektórzy bardzo młodzi, jak 16-letni Yike (Tony) Yang z Kanady czy 17-latek Eric Lu ze Stanów Zjednoczonych. To fascynujące, że w tak młodym wieku potrafią – w zupełnie inny sposób – przykuć uwagę nie tylko temperamentem. Yang szuka półcieni, nie tracąc przy tym spontaniczności. Po jego recitalu pozostaje wrażenie, że żyje muzyką, że nie ma w niej niczego sztucznego. Lu opowiada na fortepianie historie, gra tak, jakby doświadczył już w życiu wszystkiego. Pod jego palcami Barkarola staje się opowieścią o zmiennych uczuciach. Inna Amerykanka – Kate Liu – to specjalistka od narracji, chwilami bardzo dramatycznej, bez utraty skupienia nawet na ułamek sekundy...
Gdyby chcieć się pokusić o odnalezienie trendów w tej młodej pianistyce, to wydaje mi się, że doczekaliśmy się pianistów poszukujących. Nie zawsze odnajdujących się (jeszcze?) w gąszczu możliwości, nie zawsze wybierających drogę do celu, jakim jest jednak zagranie Chopina, a nie zaprezentowanie wszystkich swoich możliwości. Błądzących, owszem, ale niepoprzestających na rzetelności, niezadowalających się poprawnością. Niektórzy poszukują głównie barw, pracują nad poszczególnymi dźwiękami. Nie przeoczą okazji, aby rozsypać perły ze sznura, czasem nawet wtedy, gdy powinny pozostać na miejscu. Inni poszukują dramatyzmu i dobrze, że – w moim przekonaniu – jednak nie tylko w graniu głośno. Uderzyło mnie, jak wielu z młodych pianistów zwraca uwagę przede wszystkim na czas. Nie boją się pauz, budują dramatyzm, nawet przenosząc Chopinowskie akcenty. Te poszukiwania nie wszystkim mogą wyjść na dobre – tu i teraz, na konkursie, zdarzało się bowiem, że uczestnicy zapominali, że walc czy polonez to jednak taniec, nawet jeśli to Polonez-Fantazja... Krótko mówiąc, szukając siebie, gubili Chopina.
Swoją drogą niektórzy z najbardziej odległych od chopinowskiego idiomu pianistów znaleźli się w trzecim etapie (myślę przede wszystkim o Georgijsie Osokinsie z Łotwy, ale też o Aleksieju Tartakowskim z Rosji, w którego Chopinie słyszałem więcej Beethovena). Nie znalazło się w nim natomiast kilkoro artystów, którzy w moim przekonaniu zaprezentowali siebie, grając Chopina (szczególnie żal mi w tym kontekście Chińczyka Cheng Zanga, lecz także bardzo docenianego przez publiczność, może bardziej nastawionego w grze na samego siebie i mniej zdyscyplinowanego Zhi Chao Juliana Jia).
Choć słowa prof. Popowej-Zydroń były skierowane do odrzuconych uczestników, ja też nie dyskutuję z werdyktem, pamiętając, że jury nie jest osobą, tylko – jak ten werdykt – średnią wielu osób – wybitnych fachowców, z których każdy ma także jakiś własny gust muzyczny. Tych uczestników, którzy zostaną (16 października poznamy wyniki etapu III), będę nadal słuchał. Wspaniale, że można to robić na żywo w TVP HD, TVP Kultura czy w radiowej Dwójce i w internecie. Do innych będę wracał na stronie Chopin2015.tvp.pl. I jestem pewien, że będzie kogo słuchać przez kolejne 40, 50 lat!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama