Jeśli śledzicie sprawy ekonomiczno -biznesowe odpowiednio długo, to nazwisko Jacka Welcha nie może być wam obce. Facet stał na czele General Electric (wtedy topowej amerykańskiej korporacji). Zaczął w 1981 r. wraz ze świtem reaganomiki, na emeryturę przeszedł u progu XXI w. Ale kapliczki ku czci św. Jacka W. spotkać można było na dużych i małych szlakach współczesnego kapitalizmu jeszcze przez wiele kolejnych lat.
Gdy Welch był u szczytu, wyznaczał kierunki, szokował, robił rzeczy, na które nikt się wcześniej nie poważył. Jak dziś Musk i Zuckerberg. Pod jego kierunkiem GE stało się pionierem kapitalizmu bez skrupułów. Cel był jasny: dać jak największy zysk inwestorom i akcjonariuszom.
Welch dawał go im dzięki mieszance trzech nowatorskich trendów. Po pierwsze, permanentnej restrukturyzacji – czytaj: cięcia kosztów. Nie bez powodu nazwano go „neutronowym Jackiem”, bo jak bomba neutronowa miał niszczyć wszystko, co znajdowało się wewnątrz budynków, oszczędzając same budowle. Po drugie, przejęcia. Kiedyś korporacje nie zachowywały się jak wygłodniałe i wściekłe drapieżniki. Fuzje trwały latami, a przejęcia ciągnęły się w nieskończoność. Aż do Welcha, który przejmował pierwszą firmę przed śniadaniem, drugą po lunchu, a kolejną między pierwszym a drugim daniem zakrapianej kolacji. I wreszcie po trzecie, to Welch nauczył inne korporacje posiłkować się finansjalizacją. Pokazując im, że pieniądz jest we współczesnym kapitalizmie kwestią wysoce umowną. I na pewno nie należy go traktować jako surowca, którego pokłady mogą się fizycznie wyczerpać.
Musiało minąć wiele lat, zanim Jack Welch i jego spuścizna doczekali się krytycznego opisu. Poważył się na nią dziennikarz David Gelles. Efektem jest książka, którą możecie teraz przeczytać po polsku. Dobra, wciągająca i słuszna. Zważcie jednak na datę jej ukazania się – 2022 r. Dwa lata po śmierci Welcha. I prawie półtorej dekady od kryzysu 2008 r. – krachu, który (nie ma co do tego żadnych wątpliwości) został wywołany właśnie przez działania ludzi takich jak Welch. Wiadomo nie od dziś, że „sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu”. To naturalne, ale też trochę smutne. Oznacza bowiem, że ludzie, którzy tu i teraz niszczą kapitalizm, prawdopodobnie są u szczytu chwały. Pamiętajmy o tym, czytając o grzechach Jacka W. ©Ⓟ