Amerykański miliarder (przy wydatnej pomocy ChatGPT) próbuje przekonać świat, że tzw. duże modele językowe (zwane potocznie „sztuczną inteligencją”) to sympatyczne, pożyteczne i niegroźne stworzonka. Tylko czy można mu wierzyć, skoro sam w badania nad sztuczną inteligencją zainwestował ciężkie miliardy?
Autorów jest więc dwóch. Ten pierwszy to człowiek. Nazywa się Reid Hoffman, ma 56 lat, a pierwsze duże pieniądze zarobił na „gangu PayPala”, czyli w ramach grupy rozwijającej start-up oferujący pionierską usługę płatności internetowych. Kontakty z tamtych czasów pozwoliły mu odpalić własny projekt: LinkedIn – swego czasu czołowy portal społecznościowy wyspecjalizowany w kontaktach zawodowych. Ale to już stare dzieje. Od ładnych paru lat Reid Hoffman rozwija projekty i inwestuje w start-upy z obszaru sztucznej inteligencji. A konkretniej tej odmiany AI, która wykorzystuje techniki głębokiego uczenia i przeczesywania ogromnych baz danych do dostarczania coraz bardziej składnych treści. Które to treści zwykło się nazywać „inteligentnymi”.
Współautor nazywa się GPT-4 i ma pięć miesięcy. Jest dużym modelem językowym pokazanym światu przez firmę OpenAI w marcu 2023 r. Jeszcze zanim GPT-4 ujrzał światło dzienne, Reid Hoffman dostał do niego dostęp (jest jednym z fundatorów OpenAI) i zaczął przeprowadzać z maszyną serię rozmów. Ich celem było napisanie tej właśnie książki.
Sam tytuł jest zaś częścią szerszej kampanii obliczonej na uspokojenie opinii publicznej, która po fazie fascynacji sztuczną inteligencją zaczęła się tymi wynalazkami martwić. Trzeba bowiem pamiętać o jednym. Ta książka jest sprawnie napisanym – ale jednak – materiałem promocyjnym zwolenników dalszego i nieskrępowanego rozwoju AI. Hoffman argumentuje w niej, że duże modele językowe to po prostu kolejny przełomowy wynalazek, który pozwoli ludzkości wznieść się na nowe, nieznane przedtem wyżyny twórczości i komunikowania. Zdaniem autora (a GPT-4 się z tym twierdzeniem zgadza) rozwój sztucznej inteligencji nie ma na celu zastępowania człowieka w czymkolwiek, ale jedynie pełnienie wobec niego funkcji służebnej.
Czy książka Hoffmana spełniła pokładane w niej nadzieje? Tego dowiemy się, gdy trochę opadnie kurz. Gdyż na razie wokół AI jest tyle tumultu i intensywnego lobbingu, że trudno dostrzec wyraźny kierunek, w jaki to wszystko skręci. Jeśli skręci. ©Ⓟ