Los środowiska politycznego Jarosława Kaczyńskiego to ciekawy przypadek, który warto pokazywać na kursach zarządzania. W wyborach w 1993 r. Porozumienie Centrum nie weszło do Sejmu: w polityce to początek końca; wyprowadzki do coraz gorszych lokali, długi, odchodzenie ludzi. W takiej sytuacji znalazł się tej przegranej Kaczyński.

Właśnie ten upadek jest najciekawszym wątkiem nowej książki politologa i publicysty Adama Chmieleckiego pt. „Porozumienie Centrum. Studium działalności partii i środowiska politycznego”. Jej zasadnicza część obejmuje czas między wojną na górze w czasie walki o prezydenturę w 1990 r. po powstanie PiS przed wyborami 2001 r. Z wydarzeń, które się wówczas zadziały, można wyciągnąć przynajmniej dwie lekcje, których znaczenie przewyższa polityczny wymiar całej sprawy.

ikona lupy />
Adam Chmielecki „Porozumienie Centrum. Studium działalności partii i środowiska politycznego”, Wydawnictwo Neriton/Instytut Dziedzictwa Narodowego, Warszawa 2023 / Materiały prasowe

Lekcja pierwsza to podjęta przez Kaczyńskiego próba budowy politycznego mechanizmu (jak to określił Adam Michnik) „z niczego i przeciw wszystkim”. Kaczyński z przełomu lat 80. i 90. miał mniej więcej tyle co Baum, Welt i Borowiecki z „Ziemi obiecanej”. A jego osobista rozpoznawalność nie mogła się równać z tą, którą dysponowali Michnik czy Kuroń. Tych ostatnich Jarek irytował tym, że nie chciał uznać ich przywództwa i zaczął formułować własną – alternatywną – wizję odchodzenia od komunizmu. A jednak Kaczyński dopiął swego. Zbudowane przez niego środowisko zaczęło odgrywać ważną rolę w pierwszej fazie polskiej transformacji. Aż do nokautu z 1993 r.

Lekcja druga to przetrwanie „zakonu PC” w czasie chudych lat. Trwających – w zasadzie – do momentu, gdy Lech Kaczyński został desygnowany przez premiera Buzka na ministra sprawiedliwości. Która to rola wywindowała go na szczyty sondaży popularności i została wykorzystana przez Jarosława Kaczyńskiego do organizacji drugiego podejścia pod budowę trwałej siły politycznej. Tym razem już przeprowadzonej w sposób udany.

Kaczyńskiego można lubić albo nie. Ale warto przeczytać tę książkę właśnie pod kątem analizy jego wytrwałości i umiejętności sprawnego żeglowania mimo zmieniających się wiatrów losu. Czyli tej cechy (nieżyjący już Ludwik Dorn nazywał ją – za Machiavellim – virtù), która jest kluczowa dla skutecznego przeprowadzenia każdej długofalowej inicjatywy. Tak w polityce, jak i w innych dziedzinach życia biznesowego czy publicznego. ©Ⓟ