Fala zainteresowania ludową historią Polski wyrzuca nam ostatnio na brzeg rozmaite rzeczy. Umówmy się, nie wszystkie są dobre. Coraz więcej niestety odgrzewanych kotletów, przeintelektualizowanego pustosłowia czy kawałków po prostu nudnych, choć zmyślnie skrytych pod maską słuszności. Nie jest to przypadek „Zapomnianych”.
Fala zainteresowania ludową historią Polski wyrzuca nam ostatnio na brzeg rozmaite rzeczy. Umówmy się, nie wszystkie są dobre. Coraz więcej niestety odgrzewanych kotletów, przeintelektualizowanego pustosłowia czy kawałków po prostu nudnych, choć zmyślnie skrytych pod maską słuszności. Nie jest to przypadek „Zapomnianych”.
Podstawowe założenie ludowych historii polega na tym, że konwencjonalne kursy dziejów - np. szkolne - ignorują kwestię klasową. Na Zachodzie na pierwszy plan wyłania się jeszcze aspekt etniczno-rasowy, ale u nas - poza opisaną już na rozmaite sposoby kwestią żydowską - ma on niewielkie znaczenie. A przecież sprawa chłopska to jednak nasz temat. Bez wątpienia wart pogłębiania i uzupełniania białych plam. Dokładnie tego zadania podejmuje się Piotr Korczyński. Nie jest on w ludowym gatunku debiutantem, recenzowałem w tym miejscu jego „Śladami Szeli” z 2020 r. Zresztą bardzo pozytywnie.
/>
„Zapominani” to jednak projekt bardzo konkretny. Autor swojego zbiorowego bohatera upatruje wyłącznie w chłopstwie oderwanym od gospodarstwa i powołanym pod broń. Jeśli więc uznać wojny, bitwy, szarże i okopy za krwiobieg historii, to trzeba zauważyć, że płyną nim krwinki bynajmniej nie szlacheckiego czy inteligenckiego pochodzenia. Najnowsza historia Polski - pisana na frontach wielkich wojen opartych na powszechnym poborze - to ludowa historia w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Piotr Korczyński pokazuje to na wielu przykładach. Spośród nich najpiękniejszy jest chyba ten z jego rodzinnych stron, czyli z okolic Biecza. Oto przy rozbiórce starego chłopskiego domostwa między dziurawymi garnkami i słomą sroka (dosłownie!) znajduje połyskujący w słońcu Krzyż Walecznych. Odznaczenie ustanowione w roku 1920 i przyznane Kazimierzowi Przybylskiemu z Rożnowic za udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Dla Korczyńskiego to dobry pretekst do tego, by zbadać skalę udziału chłopstwa z okolicznej parafii (cztery wsie) w czynie niepodległościowym lat 1914-1920. Okazuje się, że takich przypadków jest kilka. Ale właśnie kilka, nie kilkanaście ani kilkadziesiąt. Te historie, same w sobie niezwykle ciekawe i pogmatwane, autor rzuca na szersze tło. Pokazuje kontekst - początkową nieufność chłopstwa (zwłaszcza w Kongresówce i w Galicji) do kwestii narodowej. Wynikała ona albo ze strachu przed powrotem „naszych” (czyli carskich), lojalności wobec „cysorza” czy też oporów i rezerwy, jaką wobec legionów „socjała” Piłsudskiego prezentował początkowo Kościół katolicki. Także dalsze losy wspomnianych chłopów żołnierzy z Rożnowic i okolic pokazują, jak wyglądała z tej chłopskiej perspektywy wojna roku 1920. Korczyński pisze o złym dowodzeniu, pladze dezercji, podatności na propagandę bolszewicką, ale też o strachu przed okrucieństwami popełnianymi przez wkraczającą do polskich wsi Armię Czerwoną czy o wielkiej odwadze, a nawet sporym wojskowym sprycie, którym rzeczony gospodarz z Rożnowic umiał się wykazać nawet w najtrudniejszych chwilach.
„Zapominani” - powiada Korczyński w tytule. Już na szczęście nie tak całkiem. ©℗
Reklama
Reklama