Podczas czekania na film „Gierek” (premiera jesienią) warto spojrzeć na nową biografię Piotra Jaroszewicza. Człowieka, który współrządził Polską przez niemal całe lata 70. Z niezrozumiałych dla mnie powodów Jaroszewicz cieszy się o wiele mniejszym zainteresowaniem historyków niż jego poprzednik Józef Cyrankiewicz. Ten drugi był znany choćby z zamiłowania do dobrego jadła oraz pięknych kobiet. Na jego tle Jaroszewicz zdaje się na pierwszy rzut oka mniej zajmujący. Kostyczny, wojskowy, sztywny.
Podczas czekania na film „Gierek” (premiera jesienią) warto spojrzeć na nową biografię Piotra Jaroszewicza. Człowieka, który współrządził Polską przez niemal całe lata 70. Z niezrozumiałych dla mnie powodów Jaroszewicz cieszy się o wiele mniejszym zainteresowaniem historyków niż jego poprzednik Józef Cyrankiewicz. Ten drugi był znany choćby z zamiłowania do dobrego jadła oraz pięknych kobiet. Na jego tle Jaroszewicz zdaje się na pierwszy rzut oka mniej zajmujący. Kostyczny, wojskowy, sztywny.
Ale jest to opinia niesłuszna. Jaroszewicz to przecież postać nie mniej ciekawa, a na pewno dalece bardziej tajemnicza. I nie chodzi tylko o wydarzenia z 1992 r., gdy były premier wraz z małżonką został zabity w domu w warszawskim Aninie. To śmierć, która rodzi wiele pytań o to, czy nie chodziło tu o uciszenie człowieka, który zbyt wiele wiedział.
Ale również w czasie politycznej aktywności Jaroszewicz nie był postacią ani bezbarwną, ani tym bardziej jednoznaczną. Uchodził za „człowieka Moskwy”, lecz sam temu żywiołowo zaprzeczał. Owszem – często podróżował do centrali i miał dobre kontakty w Moskwie. Co faktycznie współgrało z jego wizerunkiem człowieka dobrze poinformowanego (dawał np. do zrozumienia, że wie, kto stał za śmiercią gen. Karola Świerczewskiego, oficjalnie poległego w Bieszczadach z rąk ukraińskiej bojówki). Jednakże sprawując najwyższe funkcje rządowe, Jaroszewicz pozostał wierny swojemu partyjnemu pryncypałowi i nie wziął udziału w partyjno-wojskowym puczu, który Gierka (za zgodą Moskwy) usunął ze stanowiska. Także potem konsekwentnie bronił dorobku „przerwanej dekady” lat 70. Wbrew następcom, którzy zrobili sobie z nich kozłów ofiarnych dla usprawiedliwienia wielu własnych zaniedbań czy fatalnych decyzji.
Z jednej strony postać Jaroszewicza to także klucz do zrozumienia fenomenu „gierkonomiki” – śmiałego skoku inwestycyjnego o niespotykanym wcześniej rozmachu. Z drugiej to najprawdopodobniej jego otoczenie naciskało, by gospodarkę zacząć w drugiej połowie lat 70. chłodzić. Wiele wskazuje na to, że była to decyzja pochopna, przedwczesna i niepotrzebna.
Ale to przecież tylko kilka tropów, których rozwinięcie znajdzie czytelnik w pracy Mariusza Głuszki. Ten śląski historyk, który w przeszłości przymierzał się do biografii Edwarda Gierka (skończyło się tylko na „szkicu do portretu”), to autor, którego poczynania warto śledzić. Również z powodu sprawnego pióra i umiejętności pisania tak, by rzecz była atrakcyjna także dla szerokiego grona czytelników. ©℗
Mariusz Głuszko, „Piotr Jaroszewicz”, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2021
Reklama
Reklama