Zwykło się uważać, że polityczna prawica ekologię odrzuca i że najchętniej zalałaby wszystko betonem oraz asfaltem. Ale najnowsza publikacja Klubu Jagiellońskiego zadaje kłam temu krzywdzącemu stereotypowi.
Najciekawsze w „Zielonym konserwatyzmie” są teksty nazwane „fundamentami”. W jednym z nich Piotr Trudnowski próbuje wytłumaczyć, na czym może polegać złudzenie każące wierzyć, że lewica i liberałowie po wsze czasy będą mieli monopol na troskę o środowisko naturalne. Szef Klubu Jagiellońskiego rozkłada na czynniki pierwsze specyficzny mechanizm pakietowania ekologii z szerokim zestawem postaw progresywizmu kulturowego. Właśnie owo pakietowanie sprawia, tłumaczy, że wiele środowisk o prawicowej albo konserwatywnej autodefinicji woli się trzymać z daleka od zielonych tematów. Wietrząc w nich rodzaj podstępu, który może poprowadzić do tego, że kupujesz troskę o czyste powietrze, a dostajesz (niejako przy okazji) zestaw postulatów antynatalistycznych. Takich, które głoszą, że człowiek jest w zasadzie szkodnikiem i powinien jak najszybciej przestać się rozmnażać w trosce o dobro planety. Trudnowski nazywa to ekologizmem i przeciwstawia go czystej ekologii. Właśnie po to, by po oczyszczeniu ekologii z ekologizmu uczynić ją atrakcyjną dla prawicy.
Autor stara się rozbić jeszcze jeden mit. Każe on wierzyć, że matecznikiem troski o naturę są wielkomiejskie elity. Oczywiście w przeważającym stopniu liberalne lub lewicowe. Zgodnie z tym mitem konserwatywno-prawicowa prowincja jest antyekologiczna, a w najlepszym razie ekologii niechętna. Trudnowski się z tym nie zgadza, pokazując na przykładach, że to właśnie „zaścianek” jest bardziej zielony. Tyle że nie robi wokół tego tyle szumu. Nawet w tak często podnoszonym przez mieszczuchów obrazie biedawsi opalającej się starym kaloszem Trudnowski widzi fundamentalnie ekologiczne myślenie. Zasadzające się na tym, żeby nic się nie zmarnowało.
Jednak tekst Trudnowskiego to zaledwie początek. Prócz niego mamy tu jeszcze wiele innych frapujących kawałków napisanych przez ludzi z kręgu Klubu Jagiellońskiego. Jest tekst Bartosza Brzyskiego o zasobach wodnych i sposobach na naprawianie wieloletnich zaniedbań w tym temacie. Bartosz Jakubowski mierzy się z tematem zielonego transportu, a Bartosz Paszcza pisze o zielonych innowacjach.
Tomem „Zielony konserwatyzm” Klub Jagielloński utwierdza swoją pozycję czołowego nadwiślańskiego think tanku. Być może wręcz najważniejszego – zwłaszcza biorąc pod uwagę niepokojące zarzucenie pracy intelektualno-analitycznej po stronie liberalnej i podporządkowanie wysiłków tamtejszych „fabryk myśli” bieżącej walce politycznej. Nie jest tajemnicą, że po stronie Klubu Jagiellońskiego od lat da się wyczuć sporą frustrację. Bo ich obóz polityczny nie bardzo chce po rady i spostrzeżenia sięgać. Jagiellończyków tym bardziej warto poklepać po plecach i powiedzieć: róbcie swoje, nie oglądając się na przeciwności.