Ukazał się najobszerniejszy jak dotąd zbiór utworów Tomasa Tranströmera "Wiersze i proza 1954 – 2004", zawierający najważniejsze wiersze oraz fragmenty wspomnień noblisty.

Pisząc o Tranströmerze, trudno uniknąć wzmianki o Literackiej Nagrodzie Nobla, którą szwedzki poeta został uhonorowany w ubiegłym roku. Wielu obserwatorów uznało werdykt sztokholmskich akademików za spóźniony akt sprawiedliwości. Nareszcie bowiem nagrodę otrzymał jej wielki faworyt, wybitny poeta, typowany do zwycięstwa od dwóch dekad. Niestety, komentowano, jak zwykle w historii literackiego Nobla, laureat dostał wyróżnienie za późno, by w pełni mógł skorzystać z generowanych przez nie profitów. Poeta nie dość, że został noblistą w wieku 80 lat, to jeszcze od 1990 roku jest częściowo sparaliżowany po wylewie, co utrudnia mu nie tylko pisanie, lecz także życie.

Tymczasem poezja Tranströmera zawsze była w kontrze do blichtru nagród, ceremonii, rautów i towarzyszącego im medialnego hałasu. Nawet gdyby dostał Nobla wiele lat wcześniej, nie publikowałby więcej – nigdy nie był literackim stachanowcem, tomiki zawsze wydawał w odstępach kilkuletnich, można więc śmiało przypuszczać, że nagroda jeszcze bardziej odciągnęłaby go od pisania. Nawet o dwie dekady młodszy Tranströmer nie pozwoliłby się wciągnąć w spiralę ponoblowskiego celebrytyzmu – dla niego byłoby to równoznaczne z przyznaniem, że karmił swoich czytelników fałszem, jedynie udawał poetę. Ale Tranströmer niczego nie udaje, nie ułatwia lektury, nie zniechęca, ale też nie stara się zachęcić odbiorcy. Długo każe się oswajać z oszczędną i kontemplacyjną naturą swoich wierszy. Dominuje w nich melancholijna zaduma, wywiedziona z każdego fenomenu rzeczywistości. Najbardziej intensywnie pojawia się w obrazach skandynawskiego pejzażu – pokaźna część dorobku autora „Dźwięków i śladów” to poetyckie weduty i mariny szwedzkiego archipelagu, portowych miast i rybackich wiosek, przywodzące na myśl malarstwo W. Turnera i C. D. Friedricha.

Tranströmera można tytułować piewcą Bałtyku – niewiele jest w historii literatury podobnych przykładów fascynacji surową urodą tego chłodnego morza, krajobrazu i światła Północy. Ta estetyczna fascynacja żywiołem nabiera sensów symbolicznych – obrazy morskiej głębi, jej ciszy i tajemniczych pomruków, podziemnych korytarzy i zachodzących tam niewidocznych dla ludzkiego oka zjawisk odwołują się do sfery metafizycznej. W tomie znalazły się wiersze z wszystkich tomików noblisty. Ułożone chronologicznie obrazują amplitudę jego poszukiwań, które od początku były próbą nazwania nieznanego, dialogu z cieniem i z nicością. „Śmierć schyla się/ nade mną, ma problem szachowy./ Ma rozwiązanie” – napisał w haiku powstałym po koniec lat 50., ale opublikowanym dopiero na początku tego wieku. Intrygującym aneksem do wierszy są fragmenty wspomnień, których pisania poeta zaprzestał po wylewie. „Zastanawiam się nad tym, jakie znaczenie metoda przemiany siebie w pozbawioną życia szmatę miała dla mnie w późniejszym życiu. Sztuka bycia tłamszonym, nie tracąc własnej godności. Czy nie sięgałem po nią zbyt często? Czasem się sprawdza, czasem nie” – wyznał w szkicu „Szkoła powszechna”.