Jakie są te angielskie kobiety?
Trzeba uważać na generalizacje.. Dostałam już z tego powodu kilka razy po głowie. Każda jest inna - tak jak każda Polka. Myślę, że nie chcielibyśmy na przykład słuchać, że Polki są leniwe, bo każda z nas bywa tytanem pracy. W Anglii obracałam się w szczególnych kręgach. Bardzo konserwatywnych, związanych z RAF-em, czyli Królewskimi Siłami Lotniczymi. Środowisko żołnierskie jest wszędzie takie samo. Obowiązuje hasło: "Bóg, honor, ojczyzna". Silne jest przekonanie, że kobieta jest strażniczką domowego ogniska, że nie powinna pracować. Z drugiej strony miałam do czynienia z bardzo aktywnymi i inteligentnymi kobietami, które całe swoje życie poświęciły na udowodnienie mężczyznom, że są wystarczająco dobre i dadzą radę być dobrymi matkami i jednocześnie dobrze wykonywać swój zawód. To kobiety - heroski, kobiety totalne. Jest ich sporo także w Polsce, ale paradoksalnie, mam wrażenie, że Polkom bywa łatwiej, przynajmniej mentalnie.
Z pani książki zapamiętałem stwierdzenie, że Angielki mają się za gorsze w stosunku do mężczyzn.
To dziwne. W rzeczywistości nie są przecież gorsze ani intelektualnie, ani psychicznie. Długo zastanawiałam się nad tym, dlaczego tak jest. Wydaje mi się, że w Anglii wciąż obowiązuje tradycja patriarchalna. U nas jest inaczej. Polki są silniejsze i nieobarczone tyloma kompleksami, co Angielki. Mają pod górę, ale swoją siłę czerpią ze swojej kobiecości.
Zaskakujące. Gdy odwiedzałem duże angielskie miasta, miałem wrażenie, zwłaszcza w Londynie, że kobiety są tam wyjątkowo pewne siebie i wyzwolone.
Trzeba by do nich podejść i zagadać. Wtedy przekonałby się pan, że duża część tak zachowujących się kobiet wcale nie jest Angielkami... Mogą to też być na przykład rzutkie imigrantki, które mają zupełnie inną mentalność. Typ silnych Angielek, o jakich pan wspomniał, występuje przede wszystkim w londyńskim City. Tam łatwiej spotkać kobiety dobrze ubrane, zadbane, na obcasie i z laptopem pod pachą. W kontekście całego kraju takich Angielek jest mikroskopijna ilość.
Czy gdybym udał się do pubu, łatwo byłoby mi nawiązać bliższe relacje z Angielkami?
Tylko w pubie w Londynie. Jakby wszedł pan do baru w Oksfordzie, czy Guildford, to żadna Angielka by na pana nie spojrzała, po pierwsze dlatego że by jej tam nie było (co kobieta miałaby robić w pubie?), a po drugie, dlatego, że bałaby się tego, że posądzono by ją o bycie wyzywającą.
W Anglii zauważalne jest, że Polki o wiele częściej wiążą się Anglikami, niż Polacy z Angielkami. Jak pani myśli, dlaczego?
Może Polki są dynamiczniejsze i łatwiej się adaptują od Polaków? Nasi mężczyźni są bardzo przywiązani do kraju i rodziny. Może to nie jest takie złe. Zostaje ich przecież więcej dla nas - Polek (śmiech).
Jak odbierały panią Angielki?
Odbierały mnie, jako osobę bardzo wyzwoloną, emocjonalnie wybujałą i nadekspresyjną. Angielki, które poznałam, nawet te najbardziej niezależne, nie lubią konfrontacji. Jestem osobą, która doprowadzi do trudnej rozmowy, jeśli uważam, że oczyści to atmosferę, wyjaśni sytuację. Bardzo rzadko spotykałam Angielkę, która szła "na zderzenie". Najczęściej usuwały mi się z drogi. Później dowiadywałam się od osób postronnych, że nie były zachwycone spotkaniem.
Czy zaprzyjaźniła się pani z jakimiś Angielkami?
Miałam jedną przyjaciółkę, lekarkę i mamę dwóch synów. Jej mąż Anglik, pilot British Airways, ma polskie pochodzenie. Co śmieszne, nosi ona męskie imię - Jo. Jesteśmy w kontakcie do dzisiaj. Do tego doliczyłabym kilka kobiet, które poznałam w szkole mojego syna. Trudno powiedzieć, czy to były głębokie relacje. Wszystko opierało się na tym, że miałyśmy dzieci w podobnym wieku.
Czy pani córka Zosia to bardziej Angielka czy Polka?
Jeszcze nie wiadomo, co się z niej wylęgnie, bo ma dopiero 8 lat. Wydaje mi się, że z dwójki moich dzieci syn jest zdecydowanie bardziej angielski. Ale on też się ciągle zmienia. Zobaczymy, na jakich ludzi wyrosną.
Śmiejemy się z tego, jak noszą się Angielki. Mówimy, że nie mają gustu, że potrafią pójść do sklepu w piżamie. Czy czuła się pani wśród nich jak ikona stylu?
Wprost przeciwnie, czułam się tam bardzo nieswojo i staram się wtopić w tłum. Nie używałam makijażu, chodziłam w dresie. Cieszyłam się również z anonimowości, której nie mam w Polsce od wielu lat. Co nie zmienia faktu, że przyjeżdżając do Polski, cieszyłam się, że będę miała okazję założyć wysoki obcas, uszminkować na czerwono usta. Ma to dla mnie, od czasu do czasu, znaczenie.