Trafia do nas kolejny wycinek z przepastnej bibliografii Edwarda Goreya ("Pamiętna wizyta i inne utwory..."), amerykańskiego pisarza i ilustratora, człowieka wielu talentów. Postać to stosunkowo mało znana w tej części świata, a szkoda, gdyż w rodzinnych Stanach jest indywidualnością cenioną nie mniej niż Charles Addams czy Tim Burton.

Nieprzypadkowo padły te właśnie nazwiska, gdyż autor „Pamiętnej wizyty i innych utworów...” porusza się w podobnym kręgu estetycznym, choć sztuka wspomnianych dwóch panów wydaje się w porównaniu z utworami Goreya dziełem skrajnego optymisty. Styl Goreya często określany jest mianem gotyckiego lub wiktoriańskiego, choć sam autor odżegnywał się od podobnych etykiet, tłumacząc, że absurd jest z natury rzeczy ponury. Makabreski zamieszczone w drugim już wydanym w Polsce zbiorze utworów amerykańskiego mistrza purnonsensu – tym razem pisanych wyłącznie prozą – to w większości miniaturowe arcydzieła formy, stylu i treści.

Proste, acz eleganckie zdania będące w istocie chłodnym i niesamowicie zabawnym komentarzem do narysowanych przez autora ilustracji przywołują możliwie najczarniejsze, ale skrzące humorem scenariusze. Oto dziewczynka, której po śmierci rodziców wżyciu nie spotka już nic dobrego; kontrastowe losy operowej śpiewaczki i jej zagorzałego, maniakalnego wielbiciela czy przedstawiona w obrazach biografia baletnicy z obowiązkowo złym zakończeniem. Gorey, zamiast dążyć do puenty czy zgrabnego zawiązania intrygi, częściej woli swoje historie przerwać niespodziewaną woltą, zdając się mówić, że życiem rządzi przypadek, więc pozostaje nam po prostu wzruszyć ramionami. Edward Gorey miał zająć się ilustracjami do powieści Neila Gaimana „Koralina”, lecz kiedy brytyjski pisarz stawiał ostatnią kropkę, ten, jak na złość, wyzionął ducha – trudno o bardziej ironiczne epitafium dla króla nonsensu.

Pamiętna wizyta i inne utwory... | Edward Gorey | przeł. Michał Rusinek | Znak 2012 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 4 / 6