W naszym cotygodniowym przeglądzie nowości książkowych proponujemy trzy nowe pozycje

PROZA

„Piękna dziewczyna, tyle że… świnia” – charakteryzuje w lapidarnych słowach jedną z postaci narrator powieści Sabiny Czupryńskiej. Mówiąc szczerze, o żadnej z bohaterek „Zawirowania” wiele dobrego powiedzieć się nie da. Nie o to nawet chodzi, że trzydziestoparolatki Augusta i Mila są do bólu przewidywalnymi produktami współczesności, a zarazem bezbronnymi jej ofiarami. Jedna wklepywanie przeciwzmarszczkowych kremów i nakładanie kosmetyków najdroższych marek traktuje jak najświętszy rytuał; druga kultywuje „emocjonalny ekstremizm”, nie uznaje hamulców, gdy idzie o zaspokajanie zachcianek, zwłaszcza tych erotycznych. Rzecz w tym, że obu postaciom brak pełnokrwistości. Najciekawiej w tym gronie wypada chyba mężczyzna – psychiatra, który leczy pacjentów z bezsenności, ale nie jest w stanie wyleczyć z niej samego siebie. Bohaterowie w ciągłym splątaniu poszukują antidotów na poczucie pustki – alkoholu, antydepresantów, przygodnego seksu. Ale przecież to wszystko już było. Podobne historie czytaliśmy niejednokrotnie w najróżniejszych wariantach. Wyelegantowana bizneswoman, która w torebce trzyma poręczną buteleczkę alkoholu, u Czupryńskiej wypada sztampowo i niewiarygodnie na tle alkoholiczek wykreowanych w „Nocnych zwierzętach” Patrycji Pustkowiak czy „Najgorszym człowieku na świecie” Małgorzaty Halber. Najmocniejszą bronią Sabiny Czupryńskiej miał być oryginalny język: zaczepny, skłonny do zaskakujących gier, uciekający w stronę kalamburu. Ale i wyrazistość języka od czasu do czasu zwodzi na manowce. „Jadła, popijając zimną kawą. Czisburger puchł jej w ustach. Seropodobny plaster przylepiał się do podniebienia, a masa pseudomięsna chrzęściła, ocierając się o papierową sałatę. Bułka zapychała dech w piersiach” – czytam i myślę sobie: za deser podziękuję.

Malwina Wapińska

Zawirowanie | Sabina Czupryńska | Prószyński i S-ka 2015 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 2 / 6

ESEJ

Tytuł tej książki obiecuje mroczne niedyskrecje – ale nie szukajcie w „Ukrytej historii Vladimira Nabokova” obyczajowych sensacji z prywatnego życia autora „Lolity”. Amerykańska dziennikarka Andrea Pitzer postawiła sobie za cel udowodnienie, że Nabokov, wyrafinowany esteta, stylista i mistrz literackich gier, był w gruncie rzeczy pisarzem politycznym, zaangażowanym w walkę z totalitaryzmem i antysemityzmem. Naturalnie taki pogląd kłóci się z powszechną opinią na temat twórczości rosyjsko-amerykańskiego twórcy.

Owa mocno postawiona teza jest zarazem słabością tego niezłego biograficznego eseju – bazuje bowiem na swobodnej interpretacji dzieł Nabokova, a w jego przypadku trudno w ogóle mówić o jakiejś jednej obowiązującej wykładni tekstów. Tam, gdzie Pitzer dostrzega polityczne aluzje, kto inny może zobaczyć coś całkiem odwrotnego.

Nie ulega jednak wątpliwości, że biografia Nabokova była intensywnie i tragicznie naznaczona polityką – i to akurat udało się autorce pokazać przekonująco. Przez połowę swego życia Nabokov uciekał, a raczej bywał zmuszany do ucieczki, przed totalitarnym zagrożeniem płynącym z Rosji, z Niemiec, z okupowanej Francji, jego znajomi ginęli w bolszewickim piekle, jego brat zmarł w nazistowskim obozie. Autor „Bladego ognia” nie mógł się nadziwić naiwności Zachodu w postępowaniu z sowieckim komunizmem, bulwersowało go lewicowe zauroczenie Leninem i Stalinem, patologicznie nie cierpiał antysemitów.

Paradoksalnie jego najsłynniejszą powieść, czyli „Lolitę”, Pitzer przeczytała z błyskotliwą intuicją – jako przewrotną rozgrywkę z antysemityzmem właśnie: Humbert Humbert jest żywym wcieleniem licznych antyżydowskich fobii. Nabokov, „obnażając grzeszność tych, którzy będą sądzić narratora, neguje ich prawo do ferowania wyroków”.

Piotr Kofta

Ukryta historia Vladimira Nabokova | Andrea Pitzer | przeł. Wojciech Górnaś | Muza 2015 | Recenzja: Piotr Kofta | Ocena: 4 / 6

ESEJ

„Można zaryzykować tezę, że w popularnym myśleniu o historii nauki Karol Darwin zastąpił ostatnio Alberta Einsteina w roli największego myśliciela wszech czasów, który stworzył podwaliny współczesnego racjonalnego spojrzenia na przyrodę. Dzieje się tak dlatego, że w obrębie kultury popularnej i na potrzeby mediów poszukujemy teorii wszystkiego, ale takiej, którą stosunkowo łatwo pojąć” – pisze Dominika Oramus na samym wstępie „Darwinowskich paradygmatów”. Zaiste, teoria ewolucji nie tylko zmieniła myślenie ludzi o świecie, lecz nadal – po z górą 150 latach od publikacji „O pochodzeniu gatunków” – często mylnie interpretowana lub upraszczana fascynuje, inspiruje i bywa przedmiotem zaciekłych sporów. I oczywiście nie mówimy o naukowcach zajmujących się ewolucjonizmem (chociaż niektórzy, jak Richard Dawkins, znaleźli swoje miejsce w popkulturowym obiegu). Teoria Darwina znalazła odzwierciedlenie w literaturze i filmie, stała się pożywką dla twórców fantastyki, pozwoliła twórcom literatury popularnonaukowej na dokładniejsze – i bardziej przystępne dla przeciętnego czytelnika – opisanie świata. Nawet sam Darwin stał się popkulturową ikoną, czy to jako ideał XIX-wiecznego naukowca, czy w roli wroga numer jeden wszelkiej maści kreacjonistów. Dominika Oramus bada wszystkie aspekty kulturowej obecności Darwina i ewolucjonizmu, od gotyckiej literatury grozy przez współczesne kino science fiction po popularyzatorskie książki Dawkinsa i Stephena Jaya Goulda. Jej praca na szczęście nie przyjmuje formy katalogu dzieł poświęconych angielskiemu biologowi. To świetnie udokumentowana podróż po meandrach kultury, gdzie rozrywka spotyka się z nauką. Fascynująca lektura.

Jakub Demiańczuk

Darwinowskie paradygmaty. Mit teorii ewolucji w kulturze współczesnej | Dominika Oramus | Copernicus Center Press 2015 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 5 / 6