Historia o przyjaźni, małżeńskim kryzysie, samotności singli, życiu w rodzinie, zmęczeniu macierzyństwem i marzeniach o byciu matką. Czyli serial dla każdego. Nie było dotąd w telewizji niczego podobnego do „Bliskości”.
Po obejrzeniu zapowiedzi albo kilku pierwszych odcinków można skojarzyć tę produkcję z kultowymi niegdyś „Przyjaciółmi” albo zauważyć humor znany z innych scenariuszy twórców „Bliskości”, braci Marka i Jaya Duplassów. Ale to tylko powierzchowne wrażenia. Ten serial daje znacznie więcej: dokładne portrety psychologiczne czwórki głównych bohaterów, bliskie spojrzenie na ich relacje, pełne empatii pokazanie całego uroku, ale też zwyczajności zbliżania się do czterdziestki. Nie słychać tu śmiechu z puszki i żadne emocje, również te złe, nie wydają się przesadzone. Wszystko brzmi tu prawdziwie i nietrudno znaleźć postać, która przypomina nas. Choć zarys akcji brzmi jak oderwany od realiów, w których żyje większość.
Realizator dźwięku w Los Angeles Brett (Mark Duplass) i jego żona Michelle (Melanie Linskey), która zostawiła pracę, żeby wychowywać dzieci, mieszkają na przedmieściach w domu z ogródkiem. Mają kilkuletnią córkę i kilkumiesięcznego syna. Nie pracują w biurach, wciąż chodzą na imprezy, wciąż są w sobie zakochani, a jednak czują wypalenie, zmęczenie, tęsknią za świeżością w związku. Poznajemy też siostrę Michelle, Tinę (Amanda Peet), samotną kobietę bez pomysłu ani na swoje życie zawodowe, ani na prywatne. I przyjaciela Bretta, Alexa (Steve Zissis), wiecznego statystę marzącego o karierze aktora.
Sukces tego scenariusza polega na tym, że ostatecznie nie ma większego znaczenia, jakie zawody wykonują i gdzie mieszkają. Ważniejsze jest to, że chcieliby zatrzymać beztroskę, młodzieńczy zachwyt życiem, odwagę oraz bardzo prozaiczne cechy takie jak sprawność fizyczna i witalność. I oczywiście, jak każdy z nas, nie potrafią.
Ich slalom między życiowymi przeszkodami, nieudane wybory, złe decyzje sprawiają, że współczujemy. Ale raz na jakiś czas – rzadko, za to spektakularnie – od upadku ratują ich humor, fantazja, dziecięca radość albo najsilniejsze relacje z najbliższymi. Albo wszystko jednocześnie. Dlatego chcemy oglądać bohaterów „Bliskości”. Żeby zobaczyć samych siebie: zazwyczaj popełniających błędy, jednak od czasu do czasu zdolnych do wybrania tego, w co naprawdę wierzymy.
Bliskość, sezon 2 | HBO | poniedziałek, godz. 21.40