Gimlette przedziera się przez puszczę z równą ciekawością, co zwiedza zakazane zakątki gujańskich miast. Swoje wielomiesięczne wędrówki opisuje wnikliwie, błyskotliwie, chwilami z wyjątkowym poczuciem humoru.

Gujana może zmylić nieostrożnych podróżników. Uwieść „koronkowym” pięknem Georgetown, feerią barw egzotycznych zwierząt, magią egzotycznej przygody. John Gimlette, brytyjski pisarz i dziennikarz, przypomina jednak, że to tylko pozory. Nie bez powodu ten rejon Ameryki Południowej nazywany jest dzikim wybrzeżem. Trzeba wielkiej woli, hartu ducha i ciała, by czuć się tam bezpiecznie. Dzikie wybrzeże to trzy państwa: Gujana, Surinam i Gujana Francuska. Dawne kolonie do dziś zmagające się z piętnem historii. Ich dzieje znaczone są zbrodniami niewolnictwa, buntami tubylców, licznymi przewrotami. Nieprzyjazny rejon, którego przybysze z Europy nigdy nie potrafili do końca opanować. Nieprzebyta dżungla, bagna, dzika przyroda broniły dostępu do gujańskich tajemnic.

Pewnie dlatego to tam miało znajdować się legendarne Eldorado, złote miasto. I pewnie dlatego to tam ciągle śmierć zbiera obfite żniwo: jednym z najbardziej tragicznych momentów współczesnej historii Gujany jest zbiorowe samobójstwo blisko tysiąca członków złowieszczej sekty Jima Jonesa. Gimlette przedziera się przez puszczę z równą ciekawością, co zwiedza zakazane zakątki gujańskich miast. Swoje wielomiesięczne wędrówki opisuje wnikliwie, błyskotliwie, chwilami z wyjątkowym poczuciem humoru. Gimlette ani na chwilę nie traci jednak dla Gujany respektu, pamiętając, dlaczego cudem odnalezione pamiętniki Raymonda Maufrais (francuskiego podróżnika, który zaginął wgujańskiej dżungli w latach 50.) noszą tytuł „Zielone piekło”.

Dzikie wybrzeże | John Gimlette | przeł. Hanna Pustuła-Lewicka | Czarne 2013 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 5 / 6