Film przeszkadza Kościołowi w oczyszczeniu się z rzeczywistych grzechów, jednak nie zdoła odwieść od Kościoła ludzi rzeczywiście wierzących - powiedział PAP redaktor naczelny tygodnika "Idziemy" ks. Henryk Zieliński.

Film Wojciecha Smarzowskiego miał swoją premierę 19 września podczas 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W kinach można go oglądać od 28 września.

Zdaniem redaktora naczelnego tygodnika "Idziemy" ks. Henryka Zielińskiego, film jest "bardzo ideologiczny". "Tam, gdzie ideologia zaczyna dominować nad sztuką, tam cierpi sztuka" - ocenił. "Reżyser nie ukrywa, że chce +przyłożyć+ nie tylko duchowieństwu, ale również innym grupom społecznym, m.in. narodowcom i +Solidarności+. Generalnie tym wszystkim, którzy kojarzą się z wiarą i patriotyzmem, bo zgodnie z koncepcją społeczeństwa otwartego, cały system wartości, który określa tożsamość człowieka, jest nie do przyjęcia. Ten film uderza w to wszystko, co stanowi o polskiej tożsamości" - podkreślił.

Jak wyjaśnił duchowny, film wpisuje się w "falę eksponowania grzechów Kościoła, która przetacza się obecnie przez świat". "W realizowanej koncepcji tzw. społeczeństwa otwartego, nie do przyjęcia jest istnienie jakichkolwiek autorytetów, przywódców duchowych. Pisał o tym w swoich publikacjach m.in. George Soros, który ma bardzo duży wpływ na toczący się obecnie spór cywilizacyjny" - ocenił.

Według ks. Zielińskiego, w Polsce przełomowym momentem w tym sporze był czerwiec 1989 r. "Oglądając ten film, miałem wrażenie, że jest on również rodzajem odreagowania pewnych środowisk, które uważają, że transformacja ustrojowa w Polsce była za mało lewicowa" - stwierdził. Przytoczył wypowiedź redaktora naczelnego tygodnika "NIE" Jerzego Urbana, który po premierze "Kleru" w warszawskich Złotych Tarasach stwierdził, że dostrzega w filmie "kawał swojej roboty". "Jestem wdzięczny panu redaktorowi za szczerość. To, że redaktor Urban czuje się +ojcem chrzestnym+ tego filmu, to ważne światło, które pozwala potencjalnym widzom zidentyfikować, o co w tym filmie chodzi" - podkreślił.

Ks. Zieliński podobnie ocenił fakt, że w filmie pojawia się filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Jan Hartman. "Jest to znany współpracownik Janusza Palikota, a także wielu innych antyklerykalnych organizacji. Właśnie to, że z filmem identyfikują się takie postaci jak Jan Hartman czy Jerzy Urban, to właściwy kontekst, w którym powinniśmy ten film odczytywać" - stwierdził.

Duchowny przyznał, że są w Kościele księża, którzy popełniają przedstawione przez Smarzowskiego grzechy, jednak - jak stwierdził ks. Zieliński - "nie są one aż tak masowe i dominujące". "Moim zdaniem, ten film przeszkadza Kościołowi w oczyszczeniu się z rzeczywistych grzechów - m.in. pedofilii czy działania loby homoseksualnego" - ocenił. Jak podkreślił, w tej chwili księża, którzy wcześniej zaangażowali się w oczyszczenie Kościoła, są zmuszeni do stawania w obronie duchowieństwa, które "jako całość zostało niesprawiedliwie zaatakowane".

Dodał, że nie wierzy, iż film może odwieść od Kościoła ludzi rzeczywiście wierzących. "Być może stanie się pretekstem do odejścia dla tych, którzy swój związek z Kościołem traktują w sposób +folklorystyczny+. Może też być instrumentem do ataków ze strony środowisk antyklerykalnych" - powiedział. W opinii ks. Zielińskiego, jedna ze scen "Kleru" uderza w hasło, które przyświecało ks. Jerzemu Popiełuszce: "Zło dobrem zwyciężaj". "To hasło w ustach karykaturalnej postaci abp. Mordowicza jest jawnym szyderstwem z dewizy kapelana +Solidarności+" - stwierdził.

Jak zaznaczył ks. Zieliński, wzywanie do bojkotu filmu działa przeciwskutecznie i powoduje wzrost zainteresowania nim. Jednak - podkreślił duchowny - prywatni właściciele mają prawo odmówić wyświetlania go w swoich kinach. Przypomniał, że właściciele jednej z sieci kin odmówili wyświetlania "Cristiady" - opartego na faktach filmu o wybuchu i przebiegu walk toczonych w Meksyku w latach 1926–1929 pomiędzy katolikami a rządem meksykańskim, wprowadzającym w życie antyklerykalne ustawy konstytucji z 1917 r.