Na sopockiej Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże Grzegorz Wiśniewski uczynił z „Płatonowa” Antoniego Czechowa przedstawienie o współczesnej dekadencji. Gorzkie i nieprzyjemne.

Sądząc po werdykcie tegorocznego jury warszawskich Feliksów, stolica jednak jest teatralną prowincją. Bank z nagrodami rozbiła bowiem „Królowa margot” Dumasa z Teatru Narodowego – jeden z najsłabszych spektakli Wiśniewskiego z ostatnich lat. Co by się stało, gdyby w Warszawie powstały inscenizacje łódzkie („Przed odejściem w stan spoczynku” Bernharda lub „Król ryszard III” Szekspira) albo trójmiejskie (choćby „Persona” Bergmana i „Słodki ptak młodości” Williamsa) – bez wyjątku znakomite? Być może nic. Oceniający mają przecież swój gust… Taki „Płatonow” też zapewne nie zdobyłby ich sympatii. Grzegorz Wiśniewski wraca do tekstu Czechowa po raz trzeci. Zagrał maleńką rolę w dyplomowym spektaklu, który reżyserował w krakowskiej PWST Krystian lupa. Był także asystentem wielkiego inscenizatora. a lupa przetworzył wtedy debiutancki tekst Czechowa na fascynujące laboratorium ludzkich charakterów.

Przygotował „Płatonowa wiśniowego” i „Płatonowa oliwkowego”, oba inaczej obsadzając i zmieniając akcenty. Powstał w ten sposób jeden z najbardziej niezwykłych spektakli dyplomowych, jakie kiedykolwiek widziałem. Potem Wiśniewski zrobił własnego „Płatonowa” w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Był to rok 2000, zatem Wiśniewski na kolejny powrót do „Sztuki bez tytułu” potrzebował długich 13 lat. Przez ten czas zebrał sporo prestiżowych wyróżnień, zyskał status twórcy, od którego prac szefowie co najmniej kilku ważnych polskich scen rozpoczynają konstruowanie przyszłych repertuarów. może właśnie to doświadczenie sprawiło, że spojrzał na „Płatonowa” chłodnym okiem i postanowił na sopockiej scenie Teatru Wybrzeże dać samą z niego esencję. Z ogromnego tekstu, świetnie na nowo przetłumaczonego przez agnieszkę lubomirę Piotrowską, wyciął więc z dramaturgiem Jakubem roszkowskim materiał na osiem postaci i nieco ponad dwugodzinne przedstawienie. mamy więc Płatonowa (michał Jaros), pozostających z nim w przeciwstawnych relacjach Sergiusza (Piotr Chys), mikołaja (Piotr Biedroń) i Głagoliewa (robert Ninkiewicz) oraz lgnące do niego kobiety – generałową Wojnicew (magdalena Boć), Sonię (Katarzyna Dałek), marię (Katarzyna Z. michalska) i Saszę (monika Chomicka). Wyłącznie bohaterów pierwszoplanowych, a jednak to wystarczy, tym bardziej że Wiśniewski i roszkowski czasem dają im jeszcze kwestie osób, które wycięli. Na przykład Głagoliew grozi Płatonowowi wyjazdem na tamten świat tekstem nieobecnego na scenie Osipa.

Sopocki „Płatonow” Wiśniewskiego rozgrywa się w bliżej nieokreślonej współczesności, bez konkretnego adresu. Barbara Hanicka umieściła na scenie wielki dzwon, a nad nią święcący tylko niektórymi literami neon – Cafe Karakoł. Czechowowską ucztę w majątku Wojnicewów zamieniła więc na zakrapianą imprezę w podupadłej knajpie gdziekolwiek, wczoraj albo dziś. Płatonow przybywa na nią, grając na saksofonie piosenkę Jana Brzechwy „Nietoperze”, generałowa śpiewa ją mocno, do zatracenia, niczym własne wyznanie wiary. rzeczywiście, bohaterowie tego spektaklu są jak nietoperze, co „wywołują wciąż po cichu swoje czary złe”. Żyją bez celu, pozornie ostro, a w istocie na bezustannym jałowym biegu, urozmaicając sobie codzienną egzystencję prawdziwymi albo udawanymi namiętnościami. Daremni ludzie. Grzegorz Wiśniewski patrzy na nich bez współczucia.

Płatonow Jarosa jest przede wszystkim odpychający, trudno zrozumieć, co widzą w nim kobiety. One zaś bywają celowo karykaturalne, jak maria Grekow Katarzyny michalskiej już na dzień dobry żegnająca się z godnością. Soni granej przez Katarzynę Dałek zostają pozy przy fortepianie oraz finałowa histeria, Saszy moniki Chomickiej cielęce zapatrzenie w męża. Wydarzeniem wieczoru jest kreacja magdaleny Boć jako anny Wojnicew. Boć gra całą desperację kobiety chcącej kochać do upadłego, może ostatni raz, w pełni świadomej swego upodlenia. Bez kompromisów. To bez wyjątku dobre lub bardzo dobre role, jednak ceną za takie ujęcie „Płatonowa” jest chłód przedstawienia. Wiśniewski patrzy na swoich bohaterów niczym na owady w laboratorium, co po jakimś czasie udziela się widzom. Bardzo to nieprzyjemny seans. a może „Płatonow” w sam raz na nasze czasy?

Płatonow | Antoni Czechow | reżyseria: Grzegorz Wiśniewski | Teatr Wybrzeże w Gdańsku | Recenzja: Jacek Wakar, Polskie Radio | Ocena: 4 / 6