W tym tygodniu salony płytowe proponują porcję muzyki dla wytrawnego słuchacza. Nowe nagrania serwują: gwiazdor reggae Gentleman, ikona punk rocka Iggy Pop, debiutanci Rhye i Ben Howard oraz aktor Steve Martin w towarzystwie pieśniarki Edie Brickell.

Gentleman od ponad dziesięciu lat pokazuje szerokiej publiczności, że kolor skóry, wygląd i pochodzenie nie muszą współgrać z obiegowym wyobrażeniem artysty nagrywającego reggae. Najważniejsza jest wiara w dźwięki oraz ich siłę oddziaływania na słuchacza. Na swym szóstym z kolei albumie "New Day Down" Gentleman ponownie sięga po sprawdzoną formułę - chwytliwym, radiowym melodiom towarzyszą zaangażowane teksty. Każdej sylabie wokalista nadaje właściwe znaczenie, nie pozostawiając miejsca na niedomówienia - jego muzyka ma przynieść ukojenie tym, których przerasta świat opętany przez nowoczesne technologie. Już pierwszy singiel z krążka - "You Remember" wspomina czasy, w których komunikacja międzyludzka wyrażana była werbalnie i listownie, a nie przy użyciu elektronicznych i publicznych tablic. Przesłanie płyty "New Day Down" Gentleman przywiezie ze sobą do Polski już 1 czerwca - artysta wystąpi na warszawskich Ursynaliach.

Trwa ładowanie wpisu

"Lepiej po czterdziestu latach niż wcale" - tymi słowy zapowiedziano nową płytę ikony punk-rocka Iggy'ego Popa i jego kapeli The Stooges zatytułowaną "Ready To Die". Przewrotnie zatytułowany następca nieśmiertelnego arcydzieła - albumu "Raw Power" z 1973 roku to dowód na to, że "punk's not dead". Agresywne gitary, potęgujące atmosferę złości i desperacji, zawartej w tekstach czynią nowe dzieło Iggy'ego Popa i kolegów pozycją obowiązkową dla wszystkich niepogodzonych z otaczającą ich rzeczywistością - zarówno dla młodych-gniewnych, jak i ich... rodziców, sfrustrowanych pracą poniżej kwalifikacji i rozczarowanych tym, jak potoczyło się ich życie. "Ready To Die", choć trwa zaledwie trzydzieści osiem minut, dostarcza energii na cały dzień. Pokazuje ponadto, że Iggy Pop, mimo swoich 66 lat wciąż ani myśli o przejściu na emeryturę.

Dobra wiadomość dla tych, którzy lubują się w koktajlowej stylistyce wypracowanej przez formację SADE. Na rynku pojawia się pierwszy album duetu Rhye, którego twórczość idealnie zapełnia lukę, pozostawioną przez autorów "No Ordinary Love". Płyta "Woman" to dziesięć łagodnych kompozycji, w których pobrzmiewają echa nagrań Burta Bucharacha, Fleetwood Mac i oczywiście SADE, a wszystko okraszone leniwą elektroniką spod znaku Air czy Hercules & Love Affair. Uważny słuchacz wyłapie też inspiracje soulem z lat 60. oraz muzyką filmową. Mimo iż odniesień do innych wykonawców na debiucie Rhye aż nadto, panowie wyraźnie aspirują do stworzenia własnego stylu. "Woman" to dopiero początek.

Jego publiczność zna głównie z ról i nagrań komediowych, ją z przyjaznych radiu piosenek folkowych. Steve Martin i Edie Brickell, choć pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego... przygotowali razem płytę. Na krążku "Love Has Come For You" Brickell śpiewa, a Martin gra. Nie jest to jednak gra aktorska a gra na... banjo. Steve Martin od 17. roku życia szlifuje grę na tym popularnym w kręgach muzyki country instrumencie i ma już nawet na koncie jedną płytę ("The Crow: New Songs for the 5-String Banjo"), na której popisuje się swym kunsztem. Tym razem brzmienie banjo zostało wzbogacone wokalem autorki przeboju "What I Am". Album "Love Has Come For You" zawiera głęboko poruszające utwory, z których każdy prezentuje inny nastrój, odsłaniając bogactwo dźwiękowej inwencji, emocje i wyobraźnię. Obydwoje artystów dowiodło, że nawet najbardziej nieoczekiwane muzyczne spotkanie może zaowocować płytą, która oprze się bieżącej modzie i trafi w gust wielu pokoleń.

Trwa ładowanie wpisu

Debiutancki krążek "Every Kingdom" Bena Howarda wreszcie trafia na półki polskich sklepów płytowych. Rześkie akordy gitary, sielankowe uderzenia perkusji czy sugestywne tony wiolonczeli składają się na materiał, będący więcej niż tylko odpowiedzią na twórczość amerykańskiego artysty Jacka Johnsona. 25-letni Ben Howard wymyśla na swojej płycie gatunek "folk-pop" na nowo. Robi to na tyle przekonująco, że "Every Kingdom" nominowany był do prestiżowej Mercury Prize, zaś sam muzyk nagrodzony został aż dwiema statuetkami Brit Award: dla najlepszego debiutanta roku i solisty roku.