Cieszę się, że Piotr Skwieciński napisał tę książkę. Bo doskonale zna Rosję - nie tę Rosję sprzed lat - lecz dzisiejszą, putinowską. Najpierw pracował w Moskwie jako korespondent, później był dyrektorem Instytutu Polskiego.
Cieszę się, że Piotr Skwieciński napisał tę książkę. Bo doskonale zna Rosję - nie tę Rosję sprzed lat - lecz dzisiejszą, putinowską. Najpierw pracował w Moskwie jako korespondent, później był dyrektorem Instytutu Polskiego.
Wyjechał z niej wiosną ubiegłego roku, już po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, gdy stosunki dyplomatyczne Kremla z Zachodem uległy zamrożeniu. Oczywiście samo życie w jakimś miejscu nie znaczy jeszcze, że człowiek będzie umiał o nim przekonująco opowiadać. Ale takiej umiejętności Skwiecińskiemu, który od dwóch dekad zajmuje ważne miejsce wśród polskich publicystów, odmówić nie można.
Obie te okoliczności - znajomość Rosji oraz talent pisarski - trafiły na podatny grunt. Moment, w którym wiedza o Rosji jest w cenie. Dziś jeszcze jesteśmy w fazie wojennego wzmożenia, czym Skwieciński trochę zdaje się martwić, bo kilkukrotnie na wstępie książki deklaruje, że „zrozumieć, nie znaczy usprawiedliwiać”. W perspektywie paru kolejnych lat zaglądanie do głowy Rosjan i zrozumienie, dlaczego postępują tak, a nie inaczej, będzie jednak już tylko coraz ciekawsze. A także pragmatycznie bardzo nam potrzebne.
Mamy więc książkę o ruskim mirze. O pomyśle Rosjan na samych siebie oraz na świat. Idei, którą żyją intelektualiści oraz decydenci, do pewnego stopnia też zwykli ludzie, konsumujący tamtejszą medialną rzeczywistość poddaną ścisłej kontroli Kremla. Te rozważania o „mirze” to owoc autorefleksji, przed którą nie umknie żaden duży kraj i naród. A Rosja - powtarza Skwieciński za XX-wiecznym niemieckim (lecz popularnym w Rosji) filozofem Walterem Schubartem - ma sposobności do myślenia o samej sobie aż w nadmiarze. Oczywiście książka ta nie stanowi wypisów z tego czy innego myśliciela. Przeciwnie. Ich idee, teksty i książki są czymś w rodzaju punktów granicznych, potrzebnych do opisania tego, co dzieje się w momencie, gdy na to wszystko nałożyć politykę, publicystykę czy uwarunkowania ekonomiczne.
Skwieciński zaczyna od pytania: jak rozumieć wojnę w Ukrainie? Wyświechtana odpowiedź głosi, że Putin to nowy Stalin, który odbudowuje imperium. A może w putinowskim ruskim mirze chodzi o odwrócenie rewolucji, którą przyniósł Moskwie Piotr Wielki. Car chciał zakotwiczyć Rosję w Europie. W ideach nowoczesnego państwa, rządów prawa i oświeconej despocji (to nie jest sprzeczność). Ale może Rosja się w tym pomyśle nie spełnia? Może on ją uwiera? Bo każe gonić za marzeniem, które nigdy się nie spełni? Może o to chodzi w tym projekcie? A może wcale nie o to? Może to odchodzenie od rewolucji Piotra jest tylko złudzeniem inteligentów, którzy postawili na Putina? Może teraz - także pod wpływem tej wojny - dojdzie do wielkiego rozczarowania ruskim mirem? I co wtedy?
To tylko część pytań, które zadaje Skwieciński. Kończy zaś opowieścią o czterech pokoleniach rodziny Jakowlewów. Pijaku, czekiście, intelektualiście i aferzyście. Postaciach prawdziwych, w których losie odbija się stulecie (z kawałkiem) rosyjskiego losu. Ciekawie się to wszystko chłonie. Wreszcie coś o Rosji, co jest napisane i pomyślane po polsku.
/>
Reklama
Reklama