Cieszę się, że Piotr Skwieciński napisał tę książkę. Bo doskonale zna Rosję - nie tę Rosję sprzed lat - lecz dzisiejszą, putinowską. Najpierw pracował w Moskwie jako korespondent, później był dyrektorem Instytutu Polskiego.
Wyjechał z niej wiosną ubiegłego roku, już po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, gdy stosunki dyplomatyczne Kremla z Zachodem uległy zamrożeniu. Oczywiście samo życie w jakimś miejscu nie znaczy jeszcze, że człowiek będzie umiał o nim przekonująco opowiadać. Ale takiej umiejętności Skwiecińskiemu, który od dwóch dekad zajmuje ważne miejsce wśród polskich publicystów, odmówić nie można.
Obie te okoliczności - znajomość Rosji oraz talent pisarski - trafiły na podatny grunt. Moment, w którym wiedza o Rosji jest w cenie. Dziś jeszcze jesteśmy w fazie wojennego wzmożenia, czym Skwieciński trochę zdaje się martwić, bo kilkukrotnie na wstępie książki deklaruje, że „zrozumieć, nie znaczy usprawiedliwiać”. W perspektywie paru kolejnych lat zaglądanie do głowy Rosjan i zrozumienie, dlaczego postępują tak, a nie inaczej, będzie jednak już tylko coraz ciekawsze. A także pragmatycznie bardzo nam potrzebne.
Pozostało
81%
treści
Reklama