C zy Michael Jordan zostałby największym graczem w historii koszykówki, gdyby nie wspierali go Scottie Pippen oraz Dennis Rodman? Oczywiście, że nie. Więc może czas wyciągnąć z tej historii kilka wniosków dla siebie?
C zy Michael Jordan zostałby największym graczem w historii koszykówki, gdyby nie wspierali go Scottie Pippen oraz Dennis Rodman? Oczywiście, że nie. Więc może czas wyciągnąć z tej historii kilka wniosków dla siebie?
/>
Mikrozarządzanie to nie tylko kierowanie na podstawowym poziomie, tym terminem można też określić istotny problem wielu naszych przedsięwzięć. Sprowadza się on do tego, że ci najbardziej energiczni zazwyczaj robią najwięcej. I nieustannie powierza się im kolejne zadania. To logiczne, w końcu wiadomo, że zawsze „dowiozą” wynik. W pewnym momencie procesu nie da się zatrzymać - i liderzy nawykli do nadawania tonu zespołom zazwyczaj kończą jako mikromenedżerowie. Doświadczenie nauczyło ich, że jeśli nie powiedzą „jak”, nic nie będzie zrobione. A ponieważ człowiek kocha najbardziej własne pomysły, to nic dziwnego, że nasze „jak” szybko urasta do rodzaju przezroczystej klatki. Niby każdy inny może zrobić wszystko po swojemu, lecz w praktyce nie robi. Po co ryzykować starcie z mikromenedżerem. Lepiej odbębnić wedle jego „jak” i spokojnie iść do domu. Zdaniem Dana Sullivana i Benjamina Hardy’ego mamy tu do czynienia z uniwersalną pułapką, w którą wpada większość zdolnych liderów oraz menedżerów. W efekcie nie mogą przezwyciężyć ograniczeń, co oczywiście ich frustruje. Stają się więc nieznośni. Nierzadko rodzi się z tego biurowa tyrania. I nieskrywane przekonanie rzutkiego lidera, że otaczają go same miernoty.
Z tej pułapki da się uciec. Ta ucieczka wiedzie przez zmianę perspektywy z „jak” na „kto”. Sullivan i Hardy - dwaj amerykańscy trenerzy biznesu różnych pokoleń - uczą, że aby pójść w tym kierunku, każdy lider musi zadać sobie pytanie: kto jest w stanie zrobić za mnie to, co chcę osiągnąć? Na pierwszy rzut oka wydaje się ono nieładne. A nawet wręcz bezczelne. Bo jak to? Jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam. Błąd - odpowiadają autorzy „Nie JAK, lecz KTO”. „Kto” jest o wiele ważniejsze niż „jak”. Możesz bowiem wiedzieć „jak” i nie być w stanie tego zrobić. Właśnie dlatego, że nie będziesz miał wsparcia. Ale jeśli wiesz „kto”, to wtedy „jak” znajdzie się samo. Może nawet pojawi się kilka dróg dojścia do celu, z których nie zdawałeś sobie w ogóle sprawy. Jak to się mówi: gdy uczeń będzie gotowy, znajdzie się i nauczyciel.
Pachnie mądrościami Dalekiego Wschodu? Niekoniecznie. Na początku wspomniałem o Jordanie. Sullivan i Hardy też o nim piszą. Jordan był wielkim sportowcem od samego początku kariery. Jednak przez pierwszych sześć lat gry w NBA jego chicagowskie Byki nie potrafiły zdobyć mistrzowskiego tytułu. Działo się tak dlatego, że wszystko wisiało na nim, bo tylko on wiedział „jak”. Ale wtedy wystarczyło, że trzech graczy drużyny przeciwnej zaczynało go pilnować. I nawet MJ nic nie poradził. Musiał dopiero pojawić się trener Phil Jackson, który zadał pytanie: kto może pomóc Jordanowi w osiągnięciu celu? Kto go odciąży w decydujących momentach? I tak powstała wielka drużyna Chicago Bulls, która zdominowała NBA przez całą dekadę lat 90. Reszta jest historią. Ale lekcje z tamtego przykładu pozostają do wzięcia.©℗
Reklama
Reklama