"Babcia 19 i sowiecki sekret" skrzy się fantazją, humorem i kpiną, łącząc Niziurskiego i Márqueza w scenerii, która sama z siebie dostarcza surrealistycznych skojarzeń.

Podobno do Angoli wracają Portugalczycy – tym razem w poszukiwaniu pracy. Nim jednak Angola zyskała taki powab, działo się z nią marnie: przez dekady trwała tam wyniszczająca wojna domowa, a rządzący budowali socjalizm w wersji afrykańskiej, przy wsparciu radzieckich i kubańskich towarzyszy. I taki jest właśnie punkt wyjścia powieści Ondjakiego – lata 80. zeszłego stulecia na ubogich peryferiach Luandy, gdzie obok slumsowatego osiedla Praia do Bispo, tuż przy plaży, Rosjanie wznoszą betonowe mauzoleum dla zmarłego parę lat wcześniej Agostinha Neto, pierwszego prezydenta niepodległej Angoli. Wszystko to obserwujemy oczami chłopca, mieszkańca osady, który dowiedziawszy się, że Praia do Bispo ma zostać zburzona, by zrobić miejsce na park przymauzoleum, podejmuje wraz z kumplem akcję dywersyjną.

Ta książeczka skrzy się fantazją, humorem i kpiną, łącząc Niziurskiego i Márqueza w scenerii, która sama z siebie dostarcza surrealistycznych skojarzeń. Absurdowi codzienności towarzyszy cała galeria osobliwych postaci, od babci, która jest (chyba) duchem, przez sąsiada przy każdej sprzeczce posyłającego żonę po kałasza, rosyjskiego dozorcę budowy mauzoleum, mówiącego przedziwnym rosyjsko-portugalskim pidżinem, po pracownika stacji benzynowej, na której od lat nie widziano benzyny. Czyta się to trochę jak zapis maniackiego snu podszytego grozą niewidocznej wojny. Wielkie gratulacje należą się też tłumaczowi, który zdołał perfekcyjnie oddać werbalne szarże Ondjakiego. Dobrze, że jeszcze są takie książki i tacy tłumacze.

Babcia 19 i sowiecki sekret | Ondjaki | przeł. Michał Lipszyc | Karakter 2013 | Recenzja: Piotr Kofta | Ocena: 5 / 6