O 13:00 poznamy nazwisko tegorocznego laureata literackiej Nagrody Nobla. Ogłosi go stały sekretarz Akademii Szwedzkiej Peter Englund. Największy dziennik kraju "Dagnes Nyheter" by dowiedzieć się, kto nim zostanie, skorzystał z pomocy surykatek. Te wybrały rumuńskiego pisarza
Mircea Cartarescu.

W ten sposób redakcja chciała pokazać, że próby odgadnięcia kolegialnej decyzji akademików nie mają sensu. Gazeta zwróciła się też z podobnym pytaniem do 13 krytyków z wielu krajów. Tylko dwóch z nich wymieniło na pierwszym miejscu głównego faworyta mediów i bukmacherów - Japończyka Haruki Murakami. A jedna z fińskich publicystek wymieniła jako potencjalną laureatkę... Olgę Tokarczuk.

Podobnym tropem dowodzącym, że próby odgadnięcia kryteriów Akademii są wróżeniem z fusów, poszedł poważny dziennik "Svenska Dagbladet" podając wiele powodów, dla których różni literaci powinni zdobyć tegoroczny laur. Lista zaczyna się od weteranów znajdujących się od lat w czołówkach rankingów sporządzanych przez media.

Następnie są ci, których twórczość przełamuje bariery płci - i tu jest miejsce dla Białorusinki Swiatłany Aleksiejewicz. Inni, bo są zaangażowani politycznie lub są poetami czy też dlatego, że pochodzą z Ameryki Północnej i dawno nie dostali tej nagrody. Typuje się też pisarzy z Europy. Wśród nich jest wybraniec susła Mircea Cartarescu. Mogą to być też ci których wybór będzie zaskakujący i wreszcie tacy, o których niewiele się wie.