Autobiografia Malali Yousafzai to fascynująca opowieść o dziewczynce, która nie bała się mówić w świecie niedającym kobietom prawa głosu.

Odkąd nastoletnia Malala Yousafzai, najmłodsza w historii kandydatka do Pokojowej Nagrody Nobla, napisała swoją bestsellerową książkę, udziela niekończących się wywiadów w zachodnich mediach. Nosi tradycyjną chustę, ta jednak nie zakrywa częściowej deformacji i połowicznego niedowładu twarzy dziewczyny. To pamiątka po zamachu talibów. 9 października 2012 roku uzbrojony mężczyzna bez ostrzeżenia oddał w jej stronę serię strzałów. Nikt nie spodziewał się, że okrucieństwo islamskich fanatyków sięgnie tak daleko, by skrzywdzić dziecko. Malala miała wtedy zaledwie 14 lat. Ale nawet niewinna dziewczynka okazała się dla ekstremistów zagrożeniem. To jej nie złamało. Zapewnia, że nie ustanie w wysiłkach, by propagować dostęp do edukacji dla kobiet na całym świecie. Tylko wiedza, wykształcenie i otwartość na dialog są w stanie zapobiec niesprawiedliwościom, wojnom i przemocy.

W autobiograficznej książce Yousafzai nie szczędzi gorzkich słów pod adresem Ameryki. Przekonuje, że dojście talibów do władzy było zasługą CIA i polityki, którą Amerykanie wdrażali przemyślnie i konsekwentnie. Urodziła się w 1997 roku w dolinie Swat, leżącej na pakistańsko-afgańskim pograniczu. Pochodziła z ludu Pasztunów. „My, Pasztuni, jesteśmy rozdarci między Pakistanem i Afganistanem i w zasadzie nie uznajemy granicy wytyczonej przez Brytyjczyków sto lat temu” – pisze. W miejscu, w którym się wychowała, podziały polityczne miały mniejsze znaczenie od kulturowych. Był przede wszystkim podział między światem kobiet i mężczyzn. W pobożnej społeczności muzułmańskiej te dwa światy przenikały się rzadko. Rodzina Malali była jednak trochę nietypowa. Jej rodzice pobrali się z miłości, co w tamtych realiach było rzadkością. A jednak gdy jako pierwsza w ich związku na świat przyszła córka, matka obawiała się powiedzieć o tym mężowi. Niesłusznie. Wystarczyło, aby ojciec raz spojrzał na córeczkę, by stracić dla niej głowę. Zaszczepił w niej ciekawość świata, nauczył czytać europejskich klasyków.

„Najpierw talibowie zabrali nam muzykę, potem buddów, a następnie naszą historię” – pisze Malala. Od 2007 roku w Swat zaczęła się nakręcać spirala terroru, konfiskowano płyty i książki, prawa kobiet zredukowano do zera, podczas ramadanu wyłączano prąd, by nikt nie mógł pić wody. W końcu zamknięto szkoły dla dziewcząt. Malala stała się sławna, gdy zaczęła prowadzić bloga za namową korespondenta BBC z Peszawaru. Opowiadała mu o tym, jak mijają jej dni w kraju owładniętym terrorem talibów. Wpisy publikowano na stronie BBC, zastępując nazwisko Malali pseudonimem. Jej rodziną coraz częściej interesowały się zachodnie media, wiadomo było, że Malala i jej ojciec igrają z ogniem. Ona jednak powtarzała: „Mogą zabronić nam chodzić do szkoły, ale nie zabronią nam nauki”. Teraz, gdy mieszka na emigracji, nadal jest wielką rzeczniczką równego prawa do edukacji kobiet. A ma przecież dopiero 16 lat.

To ja, Malala | Malala Yousafzai, Christina Lamb | przeł. Magdalena Moltzan-Małkowska | Prószyński i S-ka 2014 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 4 / 6