Proza Patti Smith nie może się równać z osiągnięciami muzycznymi artystki, ale mówi sporo o jej wrażliwości.

Literackie próby podejmowane przez gwiazdy muzyki krytyka zwykła przyjmować z nieufnością. Trudno jednak prozę Patti Smith, cenionej songwriterki, ikony feministycznego punk rocka lat 60. i 70., stawiać w jednym rzędzie z miałkimi ambicjami literackimi gwiazd popu pokroju Madonny. Pisarski talent takich artystów jak Nick Cave czy Leonard Cohen rzadko bywa dziś kwestionowany. Boba Dylana wielu uważa za poważnego kandydata do literackiej Nagrody Nobla. Patti Smith zdaje się aspirować do tej samej ligi, choć „Obłokobujanie”, jej skromny zbiorek prozatorskich impresji, to bardziej ciekawostka dla fanów niż literackie objawienie. W krótkim wstępie do czytelnika artystka wspomina zresztą o oporach, jakie towarzyszyły pisaniu „Obłokobujania” – chociaż książkę zlecił jej wydawca, publikujący dzieła takich tuzów jak William S. Burroughs. Ostatecznym recenzentem książki miał się okazać ojciec Patti, który ku zaskoczeniu artystki wyraził powściągliwą, choć cenną dla niej aprobatę. – Ktoś zapytał kiedyś, czy byłabym skłonna uznać „Obłokobujanie” za bajkę. Zawsze uwielbiałam i uwielbiam bajki, obawiam się jednak, że ta książeczka do nich nie należy – przekonuje Smith.

A jednak w jej mozaikowych, powiązanych luźno obrazkach, u których źródła leżą wspomnienia z dzieciństwa, sporo jest elementów baśniowych. Są momenty, kiedy styl Patti Smith przypomina estetykę książek Neila Gaimana. Jeśli jest to bajka, to po trosze bajka wykolejona, spowita tajemnicą i aurą niepokoju. W tych zgrabnych literackich impresjach niejednokrotnie odnajdziemy zamiłowanie Smith do malarstwa. Jej szkice są na wskroś plastyczne, widać w nich estetyzm, uwrażliwienie na szczegół. Wizje z przeszłości splatają się tu z sennymi marzeniami, obrazkami z życia nowojorskiej bohemy, muzyką, której w tym niewielkim zbiorku sporo.

Są w „Obłokobujaniu” fragmenty ujmujące bezpretensjonalną urodą, jak ten: „Umysł dziecka przypomina pocałunek w czoło – jest szczery i bezinteresowny. Wykonuje piruety niczym baletnica na lukrowanym, piętrowym torcie, słodkim i trującym. (…) Oczarowane codziennością dziecko bez wysiłku wkracza w świat dziwów, aż własna nagość zaczyna je przerażać i wprawiać w zakłopotanie. Wtedy próbuje szukać okrycia i ładu. Podpatruje, gromadzi informacje, po czym zszywa z ich kawałków zwariowaną kołdrę prawd – dzikich i barbarzyńskich, właściwie nie mających nic wspólnego z prawdą”. Jako pisarka Smith próbuje odtwarzać sposób percypowania świata na sposób dziecięcy. I wypada w tym całkiem przekonująco.

Obłokobujanie | Patti Smith | przeł. Maciej Świerkocki | Czarne 2014 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 4 / 6