W swoich szkicach Herta Müller na nowo przywołuje wspomnienia, które uznała za definiujące dla własnej biografii. To tematy i wątki w większości znane czytelnikom książek noblistki.

Do gimnazjum w mieście poszłam wbrew woli matki. Chciała, żebym została krawcową we wsi. Wiedziała, że miasto mnie zepsuje. I zepsuło. Zaczęłam czytać książki. Wieś przypominała mi coraz bardziej skrzynkę, w której przychodzi się na świat, wychodzi za mąż i umiera. Wszyscy ludzie ze wsi żyli w starym czasie, rodzili się już starzy. Kiedyś trzeba opuścić wieś, myślałam sobie, jeśli człowiek chce być młody. We wsi wszyscy płaszczyli się przed państwem, a we własnym gronie i wobec siebie opętani byli obłędem kontroli, aż po autodestrukcję” – wspominała Herta Müller w przemówieniu wygłoszonym podczas bankietu noblowskiego w 2009 r. „Tchórzostwo i kontrola” – dwa słowa, które dla noblistki najpełniej oddają rzeczywistość życia w dyktaturze. Z jednej strony autoniszczycielski strach obywateli, z drugiej – machina totalitaryzmu, który miażdży najdrobniejszy przejaw indywidualności.

W przemówieniu, które znalazło się w zbiorze esejów i szkiców „Nadal ten sam śnieg i ten sam wujek”, Herta Muller opowiada najpierw o ucieczce z rodzinnej wsi, potem o wyjeździe z Rumunii. A przecież jako pisarka nigdy nie opuściła ani wsi, ani kraju, w którym przyszła na świat. W tekstach, które właśnie ukazują się w polskim tłumaczeniu, nieustannie wraca do rodzinnego Banatu i obsesyjnych wspomnień totalitarnego koszmaru. To tematy i wątki czytelnikom książek noblistki w większości już znane. W szkicach Müller na nowo przywołuje wspomnienia, które uzna za definiujące dla własnej biografii. Postać ojca, ochotnika Waffen SS w 1943 roku, a wraz z nią nieme wspomnienie wojny, wyparte dziedzictwo nazizmu, o którym w wiejskiej społeczności nikt nie chciał mówić. Biała chusteczka, która stała się kodem porozumienia najpierw w szorstkiej relacji między matką a córką, potem – między obywatelem a władzą. Terror totalitarnej opresji, brutalne metody bezpieki, nieustające zakusy rumuńskiej Securitate, zastraszenie, które każe żyć w podejrzliwości, a przede wszystkim – w milczeniu. Dyktatura dla Herty Müller jest też bowiem początkiem poszukiwania słów i języka, w którym to, co dotąd niewypowiadane, może znaleźć ujście. Pisarka precyzyjnie opisuje ów proces poszukiwania, wsłuchiwania się w nazwy, przeciwstawiając język literatury codziennej mowie, u podstaw której miały tkwić zbiorowe mechanizmy wyparcia. „Dźwięk słów wie, że musi oszukiwać, ponieważ przedmioty oszukują swoim materiałem, uczucia swoimi gestami. W punkcie przecięcia, gdzie spotyka się oszustwo materiałów i gestów, gnieździ się dźwięk słów ze swoją wymyśloną prawdą. Podczas pisania nie może być mowy o zaufaniu, raczej o uczciwości oszustwa” – pisze noblistka.

Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek | Herta Müller | przeł. Katarzyna Leszczyńska | Czarne 2014 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 5 / 6