Napisany w ekspresowym tempie esej Slavoja Žižka o życiu w czasach pandemii pokazuje, że nadal niewiele rozumiemy z tego, co się wokół nas w ostatnich miesiącach pozmieniało.
Co słychać u najsłynniejszego brodatego marksisty naszych czasów? Z grubsza to samo, co u wszystkich. SARS-CoV-2 zamknął go w domu, ale małych dzieci nie ma. Miał za to dostęp do książek, internetu i komputera. Więc już w maju książka Žižka o pandemii znalazła się na rynku anglojęzycznym. Teraz pojawia się po polsku.
Czy warto ją czytać? Można się asekurować i powiedzieć, że „tak, bo Žižka zawsze warto”. Ale to by było kłamstwo. W gruncie rzeczy ocena „Pandemii” zależy od odpowiedzi na pytanie, czego oczekujemy od autorów takich książek. Zderzają się tu ze sobą dwie szkoły. Jedna powiada: intelektualista nie powinien pleść, co mu ślina na język przyniesie. Zanim coś ogłosi, niech sprawdzi, pomyśli, odczeka. Co nagle, to po diable. Są bez wątpienia ludzie, którzy taką spokojną publicystykę szanują. Ale jest i drugie podejście. Głosi ono, że problemy dzieją się tu i teraz, a życie domaga się odpowiedzi natychmiast. Dlatego komentować trzeba od razu. Nawet jeśli spostrzeżenia dziś wygłoszone mogą nam się za chwilę wydać banalne.
Žižkowe rozważania to pośpiech, intelektualny freestyle z licznymi inspiracjami z różnych przypadkowo dobranych lektur. Tu Biblia, tam Tołstoj. Tu Agamben, tam Assange. Bez zarysowanego pomysłu, jak to wszystko spiąć. Oczywiście Słoweniec jest zbyt doświadczonym pisarzem, by sobie zaprzeczać. Jest raczej po stronie tych, którzy uważają, że kwarantanna zaordynowana na Zachodzie w reakcji na koronawirus była słusznym posunięciem. Stara się doszukiwać w niej szansy na wyrwanie się przez człowieka z odczłowieczającego kapitalistycznego kołowrotka.
Žižek kreśli nawet własną koncepcję komunizmu, która nie jest już tylko prowokacją i intelektualnym postulatem, ale rzeczywistością przejawiającą się w wielu drobnych decyzjach politycznych. Na przykład we wkroczeniu państwa do gry, by bardziej racjonalnie rozdzielić zasoby takie, jak sprzęt medyczny. Albo w różnego typu rozwiązaniach polegających na dostarczaniu obywatelom środków ekonomicznych koniecznych do przetrwania. I to niezależnie od barw politycznych i ideowych rządów w danym kraju.
Jako człowiek lewicy stąpa jednak po ziemi na tyle mocno, by wiedzieć, że jego los dobrze sytuowanego intelektualisty nie jest położeniem uniwersalnym. I że świat składa się też z ludzi, którym koronawirus wywraca życie do góry nogami.
/>
Niestety, czytając tę książkę dziś, gdy pandemia wkroczyła w nową fazę, a większość środków ostrożności została zniesiona, czytelnik nieraz złapie się na myśli o ulotności nawet najbardziej brawurowych przemyśleń. Zobaczy, że nawet taki tytan intelektu jak Žižek „pływa”, że momentami (tak, tak) wręcz leje wodę. Czy można było inaczej? Pewnie nie. No chyba, żeby Žižek nic nie pisał. Ale byłoby to przecież tak bardzo niežižkowe.
/>
Slavoj Žižek, „Pandemia! COVID-19 trzęsie światem”, tłum. Jowita Maksymowicz-Hamann, Wydawnictwo Relacja, Warszawa 2020