Daniela Day-Lewisa często określa się mianem wybitnego szaleńca. Między filmami potrafi zniknąć na kilka lat. W swoje role wchodzi bez reszty. Fascynuje go świat robotników, choć jest z rodziny inteligenckiej. Rozkochał w sobie i porzucił francuską gwiazdę kina...

Daniel wychował się w inteligenckim londyńskim domu, w którym półki uginały się od książek. Jego ojciec, Cecil Day-Lewis był nie tylko cenionym brytyjskim poetą, ale również socjalistą. Dlatego chciał, by jego syn utrzymywał kontakt z ludźmi z różnych środowisk.

"Mimo że pochodzę z klasy średniej, zawsze identyfikowałem się z klasą robotniczą, z chłopakami, których ojcowie pracowali w stoczni albo byli sklepikarzami. Nie byłem częścią ich świata, ale intrygowali mnie. Podobały mi się też sztuki i filmy o robotnikach" - mówi Daniel Day-Lewis. Cenne obserwacje, jakie poczynił w młodości, przydały mu się później, gdy przygotowywał się do ról. To, że np. chodził na mecze klubu piłkarskiego Millwall, podczas których napatrzył się na bijatyki chuliganów, pomogło mu wcielić się w bandytę Billa "Rzeźnika" w "Gangach Nowego Jorku" (2002).

Już jako dorosły, wyprowadził się z Londynu na irlandzką prowincję. W wolnym czasie wpada do pubu, chętnie rozmawia z innymi gośćmi. Oddaje się też swoim pasjom - stolarce i motocyklom. Bywało, że nieaktorskie czynności pochłaniają go tak bardzo, że robi sobie długie przerwy od grania w filmach.

Ale gdy już przyjmuje jakąś rolę, wchodzi w nią bez reszty. Kiedy w 1989 r. w londyńskim The National Theatre grał Hamleta, był tak wyczerpany, a jednocześnie pochłonięty swoją rolą, że zobaczył na scenie ducha swojego nieżyjącego ojca. Po tym incydencie zszedł ze sceny i już więcej na nią nie powrócił. Gdy natomiast w filmie "Moja lewa stopa" (1989) grał chorego na porażenie mózgowe, nie rozstawał się z wózkiem inwalidzkim i kazał siebie karmić. Opłaciło się - za swoją kreację otrzymał Oscara. Po przyjęciu od Spielberga roli Abrahama Lincolna, dał sobie aż 12 miesięcy, by przeanalizować zachowanie i sposób mówienia byłego prezydenta USA. Przy tym podejściu w ciągu dziesięciu lat zagrał tylko w pięciu filmach.

Taki nieprzeciętny mężczyzna i charyzmatyczny artysta, zazwyczaj podoba się kobietom. "Zakochałam się w nim, bo nosił piękny, duży irlandzki sweter i na pierwszym spotkaniu wręczył mi kilka dziwnych +poetyckich+ prezentów" - wspomina jedna z miłości jego życia, Francuzka Isabelle Adjani, która poznała Daniela, gdy promowała w Londynie swój film. Ich sześcioletni związek był bardzo burzliwy. Chwile namiętności przeplatały się z awanturami. Day-Lewis nie potrafił dotrzymać jej wierności. Gdy Isabelle była w siódmym miesiącu ciąży, rozstał się z nią na dobre. Niecały rok po rozpadzie ich związku Adjani dowiedziała się, że Daniel żeni się ze scenarzystką Rebeccą Miller, córką słynnego dramaturga Arthura Millera. Aktorka była zdruzgotana.

Nowa partnerka Day-Lewisa urodziła mu dwóch synów. Gwiazdor stał się przy niej przykładnym ojcem i mężem i wiedzie ze swoją rodziną spokojne życie w Nowym Jorku. "Kiedy na świat przyszli nasi synowie, ustaliliśmy z Rebeccą, że zawsze będziemy trzymać się razem, bez względu na zawodowe zobowiązanie, moje czy jej" - mówi aktor. Wyjątek uczynił przy kręceniu "Lincolna", bo nie chciał, by chłopcy mieli dłuższą przerwę od zajęć szkolnych. "Bez żony i synów czuję się bardzo samotny. Nie lubię pracować z dala od domu i nie mieć do kogo wracać po skończonym dniu pracy" - wyznaje 55-letni aktor.

Daniel Day-Lewis jest zdobywcą dwóch Oscarów za najlepsze role pierwszoplanowe w filmach "Moja lewa stopa" (1989) i "Aż poleje się krew" (2007). Podczas niedawnej gali Złotych Globów otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora za tytułową rolę w filmie "Lincoln". Jego najnowszy film o 16. prezydencie Stanów Zjednoczonych wejdzie do polskich kin 1 lutego.