Przy ósemce dzieci i zaangażowanym w politykę mężu pani Danuta musiała być wiecznie czymś zaabsorbowana. Funkcjonowanie w rodzinie takiej jak Wałęsowie porównałabym do pracy na 10 etatach jednocześnie.– mówi Agnieszka Grochowska.

Danuta Wałęsa w krótkim czasie stała się ostatnio jedną z ikon polskiej popkultury. Przez lata pozostawała jednak postacią anonimową. Skąd czerpałaś inspirację, by wiarygodnie wcielić się w jej rolę?

Musiałam zdać się na intuicję. Nie było mowy o inspirowaniu się archiwalnymi nagraniami z panią Danutą, bo powstały ich zaledwie sekundy. Co więcej, niemal wszystkie pokazywały moją bohaterkę od jednej strony, w sytuacjach oficjalnych. Wiadomo przecież, że jeśli dziennikarz przychodzi do naszego domu, nakładamy maskę i zachowujemy się w jego obecności nie do końca naturalnie.

Jak bardzo w zbudowaniu roli pomogła ci słynna autobiografia pani Danuty „Marzenia i tajemnice”?

Książka miała dla mnie bardzo duże znaczenie. Dzięki niej pani Danuta wreszcie zyskała przecież możliwość, by zabrać głos na własny temat. „Marzenia...” dały mi pojęcie o osobowości i charakterze bohaterki. Nakreśliły mi ramy, w których się poruszałam na podstawie własnej wyobraźni i umiejętności aktorskich.

Autobiografia Danuty Wałęsy stała się wydawniczym hitem. Na czym, twoim zdaniem, polega fenomen tej książki?

Wydaje mi się, że to przede wszystkim zasługa przyjętej przez panią Danutę perspektywy. Moja bohaterka teoretycznie znajduje się bardzo blisko Lecha i wielkiej polityki, lecz w rzeczywistości spogląda na nią z dystansem. Skupienie na codzienności, wyczulenie na szczegół często pozwalają jej jednak dostrzec więcej niż innym.

Życie twojej bohaterki było jednocześnie wyjątkowe i bardzo zwyczajne.

To prawda, nie do każdego polskiego domu w latach 80. przychodziła przecież z koncertem Joan Baez. Z drugiej jednak strony walka z nawałem codziennych obowiązków, zmaganie się z biedą i zmęczenie opresyjnym systemem były już doświadczeniem zupełnie uniwersalnym.

Odgrywanie autentycznych postaci często sprowadza się do mechanicznego naśladownictwa. Jaki był twój pomysł na ominięcie tej pułapki?

Nie interesowało mnie specjalnie, czy będę chodzić albo gestykulować jak pani Danuta. Wymyśliłam sobie, że będę najbardziej wiarygodna, gdy pokażę swoją postać poprzez jej działania. Przy ósemce dzieci i zaangażowanym w politykę mężu pani Danuta musiała być wiecznie czymś zaabsorbowana. Funkcjonowanie w rodzinie takiej jak Wałęsowie porównałabym do pracy na 10 etatach jednocześnie.

W którym momencie uznałaś, że rozumiesz już swoją bohaterkę i będziesz w stanie wiarygodnie ukazać ją na ekranie?

Pamiętam, że w trakcie kręcenia scen rozgrywających się w domu Wałęsów na planie było mnóstwo chaosu. W pewnym momencie przyłapałam się na tym, że nie myślę w ogóle o własnej grze, lecz próbuję po prostu zapanować nad tą atmosferą. Na początku trochę mnie to deprymowało, ale szybko uświadomiłam sobie, że podobne poczucie bezradności i dezorientacji musiało towarzyszyć pani Danucie.

Za co w pierwszej kolejności podziwiasz swoją bohaterkę?

Fascynuje mnie jej poczucie odpowiedzialności. Pani Danuta żyła w atmosferze permanentnych stresu i niepewności. Nigdy jednak nie przyszło jej do głowy, by rzucić wszystko w diabły i powiedzieć: Och, nie mam już siły!

Danuta Wałęsa to dla ciebie bardziej matka Polka czy ikona feminizmu?

Wpisywanie jej we wrażliwość feministyczną wydaje mi się trochę wysilone. Myślę jednak, że przykład pani Danuty pozwoli nam zastanowić się raz jeszcze nad wizerunkiem polskiej matki. Wspomniane przez ciebie określenie „matka Polka” najczęściej ma w naszych ustach wydźwięk lekceważący i pejoratywny. Tymczasem osoby poświęcające całe życie swojej rodzinie zasługują na głęboki szacunek.

Jak duże znaczenie miał dla ciebie osobisty kontakt z panią Danutą?

Gdy spotkałyśmy się przed rozpoczęciem zdjęć, pani Danuta nie chciała wywierać wpływu na moją grę i sposób podejścia do postaci. Powiedziała mi zresztą, że dziś jest już kimś innym niż przed 30 laty, a jej postawa z tamtego okresu może zostać poddana swobodnej interpretacji. Na zakończenie spotkania dała mi jednak w prezencie swoją książkę, a wartość tego prezentu okazała się nie do przecenienia.