Francuski reżyser cofa się w czasie do początków XX wieku, ale ta podróż okazuje się męcząca, uciążliwa i odbyta w nieciekawym towarzystwie. Schematyczność postaci i banalność intrygi uderza tym bardziej, że zostaje skontrastowana z wizualnym przepychem i scenograficzną dbałością o realia epoki.

Patrice Leconte niby przenosi na ekran powieść Stefana Zweiga, ale w rzeczywistości sprawia wrażenie, jakby zaczytywał się w Helenie Mniszkównie. Francuski reżyser cofa się w czasie do początków XX wieku, ale ta podróż okazuje się męcząca, uciążliwa i odbyta w nieciekawym towarzystwie. Schematyczność postaci i banalność intrygi uderza tym bardziej, że zostaje skontrastowana z wizualnym przepychem i scenograficzną dbałością o realia epoki. W związku z tym „Na zawsze twoja” przypomina wystawny bal, który momentalnie zamienia się w rewię komunałów, towarzyskich gierek i czczej paplaniny. Bezbarwny film Leconte’a traci tym bardziej, gdy porówna się go z – również inspirowanym twórczością Zweiga – ostatnim dziełem Wesa Andersona. Na tle kipiącego od emocji, urzekającego humorem i utrzymanego w zawrotnym tempie „Grand Budapest Hotel” „Na zawsze twoja” prezentuje się jak niegodna uwagi rudera.

Trwa ładowanie wpisu

Porażka Leconte’a wydaje się zaskakująca o tyle, że adaptacja nieznanej w Polsce powieści porusza tematy typowe dla twórczości Zweiga. Tak jak choćby znakomita „Dziewczyna z poczty”, „Na zawsze twoja” koncentruje się na kłopotliwych następstwach awansu społecznego bohatera. Postacie z powieści Zweiga pragną znaleźć się w świecie wyższych sfer, lecz gdy w końcu osiągną swój cel, poruszają się na salonach po omacku i stopniowo zatracają własną tożsamość. W filmie Leconte’a ambitny Friedrich znajduje zatrudnienie u bogatego fabrykanta. Młody mężczyzna z miejsca zakochuje się w zaniedbywanej żonie pracodawcy. Namiętność tych dwojga nie ma jednak szansy spełnienia, gdyż Friedrich zostaje służbowo wysłany do Meksyku.

Reżyser każe bohaterom spotkać się po latach, by sprawdzić, czy gwałtowne pożądanie mogło na drodze ewolucji przemienić się w romantyczne uczucie. Ciekawy pomysł spotkał się jednak z marnym wykonaniem. Relacja Friedricha i Lotte od początku wydaje się sztuczna, pozbawiona uzasadnienia i wyzbyta pasji. Leconte wyraźnie nie rozumie swoich bohaterów i – co gorsza – nie zadaje sobie specjalnego trudu, by zgłębić ich motywacje. Zamiast tego woli po prostu od niechcenia pchać akcję do przodu. W związku z tym pokładający jakiekolwiek nadzieje w „Na zawsze twoja” widz ma prawo czuć się ofiarą zblazowanego demiurga.

Na zawsze twoja | Belgia, Francja 2013 | reżyseria: Patrice Leconte | dystrybucja: Kino Świat | czas: 95 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 2 / 6