Gość w dom, Bóg w dom – mówi stare polskie porzekadło. W filmie Adama Wingarda potraktowano je niemal dosłownie. David staje w drzwiach zrozpaczonej po śmierci syna żołnierza rodziny, podając się za przyjaciela zmarłego z wojska.

Przybysz obdarzony jest idealną sylwetką: od jego wyrzeźbionej klaty, zawadiackiego uśmiechu, figlarnych oczu i blond grzywki nie sposób oderwać wzrok. Odkąd Adonis zjawia się w życiu rodziny, pozornie wszystko zaczyna się układać. Głowa familii dostaje awans, córka wydostaje się z rąk dilera narkotyków, a syn uczy się stawiać opór wobec nękających go w szkole dzieciaków.

Także w lokalnej społeczności zachodzą teoretycznie pozytywne zmiany: kodeks prawa znów odzyskuje swoje znaczenie w miasteczku. A jeśli ktoś go nie przestrzega, cóż, wtedy marny jego los. Wszak w zgodzie ze swym boskim majestatem przybysz wynagradza tylko za dobre, za złe zaś karze. To właśnie te kary są najbardziej spektakularnym elementem „Gościa”. Krew bryzga tu strumieniami, przez ponad półtorej godziny projekcji spadnie niejedna głowa.

Świetnie twórcom wychodzi tworzenie dysonansów. Grający Davida Dan Stevens, który uśmiechem rozbroiłby tykającą bombę, jest stworzeniem niewinnym i pięknym, w którego rękach broń wygląda jak element stylizacji. Aktor pogrywa sobie tutaj ze swoją rolą z „Downton Abbey”, w którym wcielił się w misiowatego arystokratę, popijającego herbatę z filiżanki. Pozostała jedynie arystokratyczna aparycja, misio zamienił się w tygrysa, dla którego polowanie to bułka z masłem.

Trwa ładowanie wpisu

Postać Davida jest też pewnym novum w amerykańskim kinie. Twórcy za oceanem coraz śmielej zaczynają sobie poczynać z dobiegającą powoli końca interwencją na Bliskim Wschodzie. W „Gościu”, który legitymuje się gatunkiem czarnej komedii, bohater jest przecież weteranem, który w Iraku dorobił się odłamka w plecach. Romantyczny mit żołnierza patrioty diabli tu jednak wzięli. Tak samo jak wsparcie obywateli dla walczących czy ich szacunek dla poległych. Wingard nie boi się konserwatywnych rodaków i ich niezabliźnionych ran. Ale co w tym dziwnego, skoro jego film to także jawna parodia „Drive” Refna?

Gość | USA 2014 | reżysera: Adam Wingard | dystrybucja: M2 Films | czas: 99 min | Recenzja: Artur Zaborski | Ocena: 4 / 6