„Wielka Szóstka” to dowód, że przy animacjach pracują najbardziej kreatywni twórcy w Hollywood

Bawi, wzrusza, wychowuje. To gwarancja sukcesu i fundamenty, na których od lat budowane są kolejne animowane przeboje. Bo z jednej strony to przecież rozrywka często nie tylko dla najmłodszych, z drugiej – zbiór użytecznych życiowych wskazówek podanych w nieco lżejszej formie. Od tych najbardziej prozaicznych po utarte uniwersalne prawdy, którymi kierujemy się na co dzień. Ponieważ w animacji równie istotne co sama fabuła jest przesłanie. Wiedział o tym Walt Disney, a dzisiaj doskonale zdają sobie z tego sprawę jego spadkobiercy. I to właśnie w studiu największej legendy kina animowanego powstał film mający wszelkie predyspozycje, by stać się kolejnym przebojem.

„Wielka Szóstka” jest filmem oryginalnym, ale w przypadku animacji to chyba żadna nowość. Mam nieodparte wrażenie, że właśnie przy tego typu produkcjach pracują najbardziej kreatywni twórcy w Fabryce Snów. Pomysłami sypią jak z rękawa, a kiedy spojrzeć na różnice w świecie przedstawionym i galeriach postaci w takich obrazach jak chociażby „Potwory i spółka”, „Ratatuj” czy „Odlot”, trudno ukryć podziw. Wyjątkowość „Wielkiej Szóstki” polega jednak na czym innym, a mianowicie na połączeniu dwóch tradycji. Z należnym szacunkiem, ale i twórczą odwagą. Bo z jednej strony film inspirowany jest komiksem ze stajni Marvela, z drugiej kreska nawiązuje do najlepszych produkcji anime, a robot Baymax przypomina Totoro z kultowego filmu Hayao Miyazakiego. Tę hybrydowość widać już zresztą w nazwie miasta, które jest areną zmagań bohaterów. San Fransokyo to w istocie połączenie San Francisco i Tokio, oddające charakterystyczne elementy dla obu tych metropolii. To właśnie tam ujawnia się geniusz 14-letniego Hiro Hamady, dla którego talent jest zarówno przekleństwem, jak i wybawieniem. On w pewnym sensie odbiera mu najbliższych, ale i pomaga podnieść się oraz zapanować nad (nie tylko) swoim życiem. „Wielka Szóstka” to pochwała nauki, w końcu głównym bohaterem jest mający wyraźny problem z socjalizacją nerd. Ale to też obraz prawdy starej jak świat – że „chcieć znaczy móc”. Podany w nad wyraz dowcipny i kreatywny sposób, choć niektórych dykteryjek młodzi widzowie z pewnością nie wyłapią.

Trwa ładowanie wpisu

„Wielka Szóstka” reklamowana jest jako nowy film twórców „Krainy lodu”, obrazu, który w Hollywood uchodzi za modelowy przykład tego, jak stworzyć wielki hit. Chyba trochę na wyrost, bo jestem przekonany, że obraz Dona Halla i Chrisa Williamsa i bez tego spokojnie się obroni.

Kuba Armata

Wielka Szóstka | USA 2014 | reżyseria: Don Hall, Chris Williams | dystrybucja: Disney | czas: 102 min | Recenzja: Kuba Armata | Ocena: 4 / 6