W KINACH | Oglądanie filmu Hirokazu Koreedy jest jak spotkanie z ulubionymi krewnymi. „Nasza młodsza siostra” w nienachalny sposób wprowadza widzów w dobry nastrój

Charakteryzująca bohaterki filmu Koreedy zaraźliwa skłonność do afirmacji życia nie bierze się bynajmniej z poszukiwania łatwego eskapizmu. Wręcz przeciwnie, prezentowana przez nie postawa okazuje się rezultatem głębokiej refleksji i świadectwem emocjonalnej dojrzałości.

Jednocześnie obecny w „Naszej młodszej siostrze” optymizm ma w sobie coś zuchwałego. Film można potraktować wręcz jako wyzwanie rzucone Tołstojowi, który w „Annie Kareninie” stwierdzał lekceważąco, że „wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne”. Japoński reżyser próbuje przekonać nas, że kwestie takie jak poczucie wspólnoty, ufność i troska o najbliższych nie mają w sobie nic trywialnego i mogą stanowić wartościowy temat artystycznego namysłu. Chęć zagrania z przyzwyczajeniami widza i dokonania na jego oczach uwznioślenia pozornie banalnej historii wydaje się zresztą jedną z najważniejszych motywacji Koreedy. Podobnej sztuki udało mu się dokonać już w filmie „Jak ojciec i syn” korzystającym z – eksploatowanego głównie w kiczowatych melodramatach – konceptu szpitalnej zamiany noworodków. Sposób zawiązania akcji w „Naszej młodszej siostrze” na pierwszy rzut oka wydaje się równie tandetny. Gdy główne bohaterki orientują się, że gdzieś daleko żyje przyrodnia siostra, o której istnieniu nie miały pojęcia, same żartują zresztą, że czują się, jakby grały w telenoweli.

Choć Koreeda markuje powielanie gatunkowych schematów, w rzeczywistości wywraca je do góry nogami. Po zwodniczo efektownym początku fabuła zwalnia tempo i przestaje korzystać z wyrazistych zwrotów akcji. Nadrzędnym celem reżysera staje się przedstawienie skomplikowanego procesu zacieśniania więzi pomiędzy krewnymi. Kluczem do sukcesu bohaterek okazują się cierpliwość i otwartość na niesione przez życie wyzwania. Podczas gdy starsze siostry nabywają zdolność odpowiedzialności i troski o drugiego człowieka, nastoletnia Suzu wykształca w sobie szacunek wobec autorytetu. Jednocześnie dziewczyny funkcjonują na zasadach partnerskich i nabywają pewności, że – w obliczu wszelkich niepowodzeń – mogą liczyć na siebie nawzajem. Świadomość ta pozwala dostrzec w „Naszej młodszej siostrze” film przepełniony największą dawką feministycznej energii na miarę „Mustanga” Deniz Gamze Ergüven.

Trwa ładowanie wpisu

Reżyser przekonuje ponadto, że rodzinne relacje mogą ułożyć się tak wzorowo, gdyż wszystkie bohaterki niezależnie od różnicy wieku są jeszcze przesiąknięte duchem młodości. W filmie Hirokazu Koreedy stan ten pociąga za sobą wolność od uprzedzeń, myślowych schematów i ograniczających konwenansów. W przeciwieństwie do bardziej doświadczonych życiowo krewnych, siostry potrafią wybaczyć ojcu, że swego czasu porzucił ich matkę i zdecydował się założyć nową rodzinę. W bodaj najpiękniejszej scenie filmu jedna z bohaterek stwierdza: „Nawet jeśli tato zrobił źle, gdyby nie to, nie miałybyśmy przecież tak wspaniałej siostry jak Suzu”. Trudno o bardziej zwięzłą ilustrację wypełniającej „Naszą młodszą siostrę” mądrości.

Nasza młodsza siostra | Japonia 2015 | reżyseria: Hirokazu Koreeda | dystrybucja: Gutek Film | czas: 128 min | w kinach od 13 maja