Keith Richards po 23 latach nagrał solowy materiał. Bez kolegów z Rolling Stones spisał się doskonale
Dziennik Gazeta Prawna

Trwa ładowanie wpisu

Od czasu jego poprzedniej solowej płyty minęły 23 lata. Poza kolejną porcją zmarszczek po Keithie Richardsie nie słychać jednak upływu czasu. Wciąż potrafi uwodzić gitarą i nieważne, czy gra w rockowym, country’owym, czy bluesowym stylu. „Crosseyed Heart” wypuścił w przerwie kolejnej trasy koncertowej Rolling Stones. Materiał zaczął powstawać już w 2011 roku, w czasie, kiedy muzyczny świat zaczytywał się w bestsellerowej autobiografii Keitha „Życie”. Jak przyznaje w wywiadach jej autor, pisanie było najtrudniejszą rzeczą, jaką do tej pory zrobił. Łatwiej idzie mu pisanie piosenek. Richards kreował materiał ze swoim wieloletnim przyjacielem Steve’em Jordanem. Ten multiinstrumentalista i kompozytor grywał już m.in. z Johnem Mayerem, Neilem Youngiem czy Erikiem Claptonem. Z Keithem Jordan pracował najpierw przy okazji albumów Rolling Stones, a później solowych płyt gitarzysty. Pierwszy taki krążek Keitha ukazał się w 1988 roku. Na „Talk Is Cheap” gościnnie pojawili się giganci pokroju Bootsy Collins czy nieżyjący już bluesman Johnnie Johnson. Krążek otrzymał pozytywne recenzje, ale list przebojów specjalnie nie zwojował. Oczywiście ci, którzy znają dyskografię Rolling Stones, wiedzą, że to nie była pierwsza przygoda Keitha przy mikrofonie. Już na płytach Stonesów z lat 60. można usłyszeć jego głos. Śpiewał też na albumach swojego przyjaciela Toma Waitsa, Johna Lee Hookera i Williego Nelsona. Drugi solowy materiał Keith wypuścił w 1992 roku. „Main Offender” poniosło komercyjną klapę. Jak jednak często powtarza Keith, „niczego nie żałuję”, więc niespecjalnie się tym przejął.
Zaczynając cztery lata temu pracę nad nowymi piosenkami ze Steve’em Jordanem, Keith nie myślał o nagraniu całego albumu. Jak mówi, chciał po prostu sobie pograć. Szybko jednak mieli gotową połowę albumu. Większość wypełniły ballady, które zresztą Keith uwielbia. W niedawnym wywiadzie przyznał: „Mick Jagger niespecjalnie za nimi przepada, ale ja je kocham, od zawsze tak było. Nieprzypadkowo napisałem takie numery jak »Angie« czy »Ruby Tuesday«”. Na „Crosseyed Heart” obok przyjaciół z projektu X-Pensive Winos, z którymi grywa od lat, pomogli mu w tym też zmarły w grudniu 2014 roku saksofonista współpracujący z Rolling Stones, Bobby Keys, oraz Norah Jones. Z wokalistką wykonał znakomity, jazzujący numer „Illusion”. Keith i Norah spotkali się już wcześniej. Wspólnie zaśpiewali 11 lat temu podczas koncertu pamięci przyjaciela Richardsa, Grama Parsonsa. Romantyczny klimat ma też standard „Goodnight, Irene” z lat 30., który przed Keithem śpiewali chociażby Frank Sinatra i Johnny Cash. Głos Keitha jest tu momentami zaskakująco podobny do maniery Boba Dylana. Do niego zresztą odniósł się sam Richards, mówiąc: „Wiem, że mój głos ma ograniczenia, ale Bob Dylan ma przecież podobnie, więc nie widzę problemu”. Faktycznie słuchając „Crosseyed Heart”, niedoskonały wokal Stonesa zupełnie nie przeszkadza, nie tylko w balladach, ale też żywszych numerach jak „Heartstopper” czy „Amnesia”. Ten ostatni odnosi się do dramatycznego epizodu z życia Richardsa. Dziewięć lat temu muzyk spadł z drzewa na Fidżi, co spowodowało m.in. czasową amnezję. Inne tematy, które porusza na „Crosseyed Heart”, to relacje w związku, wybaczenie, romanse. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się na płycie gitara, ale też Keith nie epatuje zbyt swoimi umiejętnościami, nie popisuje się. Bywa, że mocno bawi się strunami (otwierający płytę, tytułowy „Crosseyed Heart”), ale robi to na luzie. Niemal dwuminutowy numer kończy słowami: „no dobra, więcej już nie dam rady”. Mistrz gitary mógłby już nie nagrywać nic, a na scenie stać bez ruchu, za co zapewne i tak dostałby burzę oklasków. Jak jednak widać i słychać, wciąż to lubi. Dzięki temu znowu możemy cieszyć się pełnym luzu rockiem i ujmującą melancholią, którymi wypełnił „Crosseyed Heart”.
Keith Richards | Crosseyed Heart | Universal Music