„Neandertalczyk” Svantego Pääbo, czyli fascynująca książka o genetyce w służbie emancypacji naszego pogardzanego kuzyna. Kuzyna, który okazał się jednym z tatusiów
Dziennik Gazeta Prawna
Człowiek neandertalski nigdy nie miał tak dobrej prasy jak dziś – żeby to sobie uzmysłowić, wystarczy przyjrzeć się dziejom związanej z nim ikonografii. Rekonstrukcje wyglądu neandertalczyka układają się w swoistą antropologiczną narrację: od włochatej, zwalistej małpy ze szczęką jak szuflada i wałami brwiowymi przypominającymi Karpaty po poczciwego obywatela z cofniętą bródką i wydatnym nosem, faceta, który mógłby równie dobrze być miłym panem z sąsiedniego bloku. Nie sposób też nie zauważyć, że owa ikonografia ma oczywisty kontekst rasistowski; neandertalczyk mocno się w ostatnich latach odbarwił – póki jednak w wyniku badań genetycznych naukowcy nie ustalili, że najpewniej miał jasną pigmentację i rudawe włosy, nieodmiennie przedstawiano drogiego kuzyna jako ciemnoskórego. A teraz okazało się w dodatku, że kuzyn nie jest już tylko kuzynem, ale też jednym z tatusiów – Europejczycy i Azjaci dostali w spadku i przechowali przez pokolenia jego geny.
Duży udział w ustalaniu wzajemnych relacji neandertalczyka i człowieka współczesnego miał – i ma – pracujący w Niemczech szwedzki biolog molekularny Svante Pääbo, wybitny specjalista od rekonstruowania i odczytywania starożytnego DNA, czyli DNA sprzed tysięcy lat pozyskiwanego z martwych, zakonserwowanych albo kopalnych tkanek. Pääbo ze swoim zespołem poświęcił ostatnie dwie dekady na próby rekonstrukcji pełnego genomu neandertalczyka – i przedsięwzięcie to zakończył sukcesem. Książka „Neandertalczyk. W poszukiwaniu zaginionych genów” opowiada historię tego projektu, który w dziedzinie badań nad pochodzeniem człowieka miał wagę kopernikańskiego przewrotu. Dlaczego? Z paru przynajmniej powodów. Po pierwsze, było to ewidentne potwierdzenie tzw. hipotezy Ewy, zakładającej, że początek całej ludzkości dała niewielka grupa wędrowców, którzy w sumie niedawno, bo przed mniej więcej 50–70 tys. lat, opuścili Afrykę. Po drugie, owi wędrowcy na terenach dzisiejszego Bliskiego Wschodu musieli spotkać neandertalczyków, z którymi mogli się swobodnie krzyżować i wydawać płodne potomstwo. Po trzecie zatem, neandertalczycy również b y l i l u d ź m i – co z kolei koresponduje z odkryciami paleontologicznymi i archeologicznymi pozwalającymi przypuszczać, że istniały neandertalskie kultury i protoreligie.
Książka Svantego Pääbo wydaje się wszelako dość nietypowa – autor nie tyle bowiem chwali się swoimi osiągnięciami, ile drobiazgowo relacjonuje, jak do nich doszło. Jest to więc rzecz o żmudnym procesie dochodzenia do wiarygodnych wniosków, bardzo wiele mówiąca nam o tym, jak funkcjonują nauki empiryczne. A funkcjonują pod presją czasu, konkurencji i redakcji wpływowych czasopism branżowych, w nie zawsze zdrowej atmosferze pracy zespołowej, w kooperacji z uczciwym i nieuczciwym biznesem, w oceanie nudy i monotonii powtarzalnych czynności, w panice przed popełnieniem błędów, które są nie do uniknięcia.
Co może z tej lektury wyciągnąć humanista, którego nie porywają detaliczne opisy metod sekwencjonowania DNA? Sporo. Może choćby uzmysłowić sobie, jak ogromną rolę w badaniach na poziomie molekularnym gra kwestia potencjalnych zanieczyszczeń, a także na czym polegają zagadnienia ślepych prób, wnioskowania statystycznego, fałszywie pozytywnych rezultatów i powtarzalności wyników analiz laboratoryjnych. Krótko mówiąc, „Neandertalczyk” pośrednio wprowadza czytelnika we wszystko to, czego parę lat temu nie zrozumiał redaktor Gmyz, autor słynnego tekstu o trotylu.
Mnie jednak frapuje co innego – ustalenia Pääbo i jego współpracowników uderzają w same podstawy naszego poczucia tożsamości i samoidentyfikacji. Czyżby nie było jednej ludzkości, ale co najmniej parę alternatywnych? I jak to jest z tym czynieniem sobie ziemi poddaną – czy musieliśmy w tym celu wyrżnąć także naszą neandertalską rodzinę? A skoro neandertalczyk jednak był człowiekiem – czy dostanie biedaczek szansę na Sądzie Ostatecznym?
Neandertalczyk. W poszukiwaniu zaginionych genów | Svante Pääbo | przeł. Anna Wawrzyńska | Prószyński i S-ka 2015