ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
CD Nazwa zespołu może niespecjalnie pasuje do gorącego klimatu, jaki obecnie panuje nad Wisłą, ale z drugiej strony takie otulenie się chłodem, jaki bije z debiutanckiego materiału zespołu Zimowa, to sama przyjemność. To chłód, który powinien spodobać się fanom nowej fali, mieszanki elektroniki z gitarami, onirycznego wyziębienia. Zespół z Wodzisławia Śląskiego to duet: wokalistka Aneta Maciaszczyk oraz instrumentalista Michał Mentel, powiększany, kiedy stają na scenie. Ich debiutancki materiał „Cover the Fall” dopieścił w studiu sam Marcin Cichy ze Skalpela. Wyszedł im zestaw, który na pewno nie wydeptuje nowych muzycznych ścieżek. Zimowa podąża bowiem tymi, które stanowiły wcześniej drogę dla wybitnych składów pokroju Joy Division, ale robi to w interesujący sposób. W jednym z wywiadów Mentel powiedział o nazwie projektu: „Podoba mi się w tej nazwie jej oniryzm, nawiązanie do tych wszystkich zimnych gatunków z lat 80., nietypowość, niemodność”. Tak też można by określić to, co słychać na „Cover the Fall”. Warto przyjrzeć się Zimowej.
Zimowa | Cover the Fall | Anomalia Rec
CD Nie jestem ani wyznawcą folku, ani reggae, ani tym bardziej wszelkich folkowo-reggaeowych podróbek, ale to, co z tymi gatunkami zrobili na wspólnej płycie Habakuk oraz Kalokagathos, jest więcej niż wciągające. Z jednej strony mamy czerpiący inspiracje z kultury ludowej (nie tylko polskiej) zespół Kalokagathos z kilkoma wokalistkami w roli głównej. Z drugiej istniejący już ponad 20 lat kolektyw reggae Habakuk. Już pierwszy wspólny numer zapowiadający krążek „Regrowth” – „Siadaj, nie gadaj”, oparty na tradycyjnej małopolskiej pieśni powalił świeżością spojrzenia na ludowe dźwięki. Później jest nie mniej ciekawie. Mamy kompozycje oparte na pieśniach ukraińskich, fińskich, rosyjskich czy z regionu Bałkanów. Wokalistki z Kalokagathos wykonują je często w oryginalnym języku. Instrumentarium jest nie mniej ciekawe, słychać m.in. saksofon, akordeon, klarnet czy klawisze. Ten miszmasz komponuje w jedną całość dźwięki charakterystyczne nie tylko dla folku i reggae, lecz także rocka, funky czy dubstepu. Nie wszystkie numery są tak udane jak singlowy, ale materiał zasługuje na uwagę.
Habakuk & Kalokagathos | Regrowth | Mystic
CD „Wciąż wiedzą, jak pisać przeboje” – to z „DIY Magazine”. „New Musical Express”: „To bardziej kolorowa wersja The Vaccines”. „Możliwe, że stracą kilku starych fanów, ale jest za to szansa na pozyskanie nowych” – tyle „Guardian”. Wreszcie „Pitchfork”: „Nie można odmówić im oryginalności”. Tak ocenia trzeci album The Vaccines zachodnia prasa. Zdecydowana większość recenzji jest pozytywna, tak zresztą było też przy poprzednich dwóch płytach londyńskiego zespołu. Od pięciu lat zarażają swoim indie popem fanów na całym świecie i krążek „English Graffiti” powinien tę tendencję podtrzymać. „English Graffiti” to solidny gitarowy materiał z potencjalnie kilkoma hitami (single „Handsome” i „Dream Lover”). Warto jednak zwrócić uwagę na inną kompozycję, „Minimal Affection”, mniej hałaśliwy od singlowych, z elektroniką w towarzystwie gitar i spokojnym wokalem Justina Younga. W głowie zostają też „Denial” ze zmiennym klimatem, podobnie skonstruowany „Want You So Bad” oraz ballada „Maybe I Could Hold You”. Na pewno zabrzmią lepiej na Open’erze, podczas występu The Vaccines 3 lipca.
The Vaccines | English Graffiti | Sony Music
DVD Kilkuminutowe miniaturki z brytyjskiego studia Aardman specjalizującego się w animacji poklatkowej, traktujące o baranku Shaunie, reszcie stada, dwóch chamskich świniach, farmerze doglądającym gospodarstwa i jego psie, doczekały się już grubo ponad stu odcinków. I nareszcie filmu pełnometrażowego. Obawy, że nie uda się utrzymać podobnie szalonego tempa przez półtorej godziny bez utraty ostrości gagów, okazały się bezpodstawne, bo film pędzi jak zwariowany. Można by zapewne rozpisywać się, na ile „Baranek Shaun” bawi się krytyką bezmyślnego kultu celebrytyzmu – zupełnym przypadkiem rolnik z amnezją zostaje tutaj słynnym fryzjerem – i kpi sobie z brytyjskiego stylu życia, ale to drobnostka. Najważniejsze jest tutaj to, co podano na tacy, czyli prędkie, slapstickowe żarciki, nie zawsze wysublimowane, lecz nieodmiennie zabawne. Humor polega głównie na zderzeniu Shauna i jego komanda z zagrody przybywających do miasta z misją ratunkową z rzeczywistością zatłoczonych ulic. Znakomita zabawa!
Baranek Shaun. Film | reżyseria: Mark Burton, Richard Starzak | dystrybucja: Monolith
KOMIKS „Pasażerowie wiatru”, legendarna już morska saga francuskiego artysty komiksowego François Bourgeona, potrafi przytłoczyć nowoczesnego czytelnika. Intryga jest tu gęsta, a dialogowe dymki niekiedy ledwie mieszczą się w ramkach kadru. Konwencja komiksu drogi pozwoliła francuskiemu autorowi rzucać swoich bohaterów od portu do portu i przemierzyć z nimi kawał świata. Historia ferajny popychanej przez los to tu, to tam koncentruje się na silnej postaci kobiecej, skrzywdzonej za młodu Isie, którą autor stopniowo i sprawnie przepycha z planu trzeciego na pierwszy. Bourgeon znany jest z niezwykłego przywiązania do historycznego i marynistycznego detalu, który ma u niego, ani trochę nie przesadzając, wartość podręcznikową, ale nie przysłania klimatu przygody. A ta z kolei naznaczona jest nie sentymentem, nie tęsknotą za dawno już utraconą swobodą pozwalającą cieszyć się bezkresem mórz, ale krytycznym spojrzeniem na pewne kwestie siedemnastowiecznej rzeczywistości.
Pasażerowie wiatru | scenariusz i ilustracje: François Bourgeon | przeł. Wojciech Birek | Egmont 2015