Chciałoby się powiedzieć – jeszcze jedna biografia Ingrid Bergman i stracę przytomność. Ileż to już książek ujawniało sekrety i sekreciki z życia szwedzkiej gwiazdy, iluż to autorów dokonywało analizy jej filmów, zliczyć chyba nie sposób. A jednak można dopisać do tych tysięcy stron jeszcze parę. Można, jeśli jest się Aleksandrą Ziółkowską-Boehm, żoną kuzyna hollywoodzkiej ikony.

Jej mąż Norman Boehm udostępnił na potrzeby recenzowanej publikacji prywatną korespondencję i zdjęcia, co jest zapewne rarytasem dla kolekcjonerów lubujących się we wcześniej niepublikowanych materiałach o Bergman, choć w większości dotyczą one spraw dość trywialnych, codziennych, to kartki z życzeniami i pisane naprędce w hotelowych pokojach listy. Takie jednak było i założenie autorki, która filmom poświęca tutaj niewiele miejsca, skupiając się – trzeba dodać, że zważywszy na niewielką objętość książki, dość pobieżnie – na przybliżeniu po raz wtóry życiorysu aktorki, choć, co istotne, głównie z perspektywy mieszkającej w Stanach Zjednoczonych rodziny.

Faktycznie interesujący jest portret Ingrid Bergman nie uwielbianej aktorki, a rozdartej pomiędzy dziećmi z dwóch małżeństw matki, tęskniącej za rodziną kuzynki i płomiennej kochanki, która dla miłości włoskiego mistrza kina Roberto Rosselliniego porzuciła Hollywood. A jednak po lekturze pozostaje niedosyt. Książka „Ingrid Bergman prywatnie”, mimo że naprawdę starannie wydana, jest króciutka i choć obiecuje tak wiele, wnosi stosunkowo niewiele.

Ingrid Bergman prywatnie | Aleksandra Ziółkowska-Boehm | Prószyński i S-ka 2013 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 3 / 6