Jeżeli trzeba by było wskazać dwóch reżyserów, którzy potrafią tworzyć do swoich filmów soundtracki jednocześnie idealnie ilustrujące obraz, ale też równie dobrze radzące sobie jako osobne byty, byliby to zapewne Quentin Tarantino oraz Buz Luhrmann.

Mają różne podejście do muzyki w swoich filmach, ale równie skuteczne. Tarantino w dużej mierze przegrzebuje własną płytotekę. Do swojego ostatniego filmu „Django” zaprosił też na przykład współczesnych wykonawców działających w klimatach soul i hip-hop. Luhrmann w swoim najnowszym obrazie „Wielki Gatsby” postąpił nieco inaczej. Co prawda oparł się na aktualnych muzycznych gwiazdach, ale one w dużej części wykonują covery albo operują w innym niż zazwyczaj gatunku. Często w klimacie dźwięków z czasów działalności Gatsby’ego. Jak mówi sam Luhrmann, od początku jego pomysłem namuzykę w filmie było połączenie tamtejszej epoki jazzu z dzisiejszą, hiphopową. Tym bardziej że jak zdradził Luhrmann Reutersowi w wywiadzie: „Kompletnie mnie zaskoczyło i dało domyślenia, jak po wpisaniu »Gatsby« w YouTube zobaczyłem, że setki afroamerykańskich dzieciaków rapuje o Jayu Gatsbym”. Nie powinno więc dziwić zatrudnienie przy tym soundtracku jednej z największych gwiazd współczesnej muzyki Jaya-Z. Czuć, że ścieżka dźwiękowa do „Wielkiego Gatsby’ego” to w dużej mierze jego dzieło. Pojawia się tu chociażby stary znajomy Jaya-Z Kanye West. Nie mogło też zabraknąć jego żony Beyonce, i to w podwójnej roli. Wraz z raperem André 3000 wykonują przebój Amy Winehouse „Back to Black”. Robią to w absolutnie zaskakujący, wręcz nierozpoznawalny sposób. W zupełnie nieoczekiwany sposób piosenką Beyonce zabawiła się z kolei Emeli Sandé wraz z The Bryan Ferry Orchestra. Z „Crazy in Love” zrobiła szaloną charlestonową kompozycję. Tu właśnie w pełni widać umiejętność Luhrmanna do łączenia współczesności z klimatem filmu. Nawet raper will. i. am pokazuje w „Bang Bang”, jak zbudować pomost między dźwiękami dance a latami 20. minionego wieku. Absolutną perełką na płycie jest cover numeru U2 z wydanego w 1991 r. albumu „Achtung Baby” – „Love Is Blindness”. Wersja Jacka White’a jest dużo ciekawsza od oryginału. Luhrmann i Jay-Z pokazali na soundtracku, że są otwarci na wszelkie gatunki.

Oprócz wspomnianych artystów pojawiają się też chociażby: Lana Del Rey, Florence + The Machine, The xx, Nero czy Gotye. To naprawdę wciągająca mieszanka. Warto przy tym pamiętać, że współtwórcą muzyki do „Wielki Gatsby” jest od lat pracujący z Luhrmannem brytyjski kompozytor Craig Armstrong. To dzięki nim w1996 r. otrzymaliśmy oryginalny soundtrack do „Romeo i Julii” z mieszanką Radiohead, Garbage, Des’ree i przebojem „Lovefool” The Cardigans. Później Buz i Craig pracowali przy „Moulin Rouge!”. Tam obok możliwości wokalnych Nicole Kidman czy Ewana McGregora pojawia się sam Dawid Bowie (jeden numer w dwóch wersjach) oraz Beck, Bono, Christina Aguilera oraz Gavin Friday, który zagościł też na płycie z „Romea i Julii”. Wszystkie trzy soundtracki do filmów Luhrmana pokazują, że reżyser dużą wagę przywiązuje do muzyki w swoich dziełach, a jednocześnie jest otwarty i nie boi się ryzykować. Covery, łączenie gatunków, współcześni artyści i gwiazdy sprzed lat –wszystko, by nadać soundtrackowi miano pełnoprawnej części filmowego dzieła. Dla Luhrmanna, tak jak dla Tarantino, dźwięki w kinie to coś więcej niż tło dla działań aktorów.

Wielki Gatsby | Soundtrack | Universal Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6