"Szyderstwo i przemoc" Alberta Cossery’ego, inteligentna polityczna groteska, ma siłę obnażania pustki każdej mitologii konfliktu.

To zawsze pocieszające, kiedy się okazuje, że światowa literatura skrywała przed nami jeszcze jakąś tajemnicę. Albert Cossery (1913– –2008), francuski pisarz o syryjsko- -egipskich korzeniach, zbuntowany arystokrata ducha twierdzący z przekąsem, że „prawdziwe bogactwo to żyć bez pracy” piewca egzystencji na leniwym marginesie społeczeństwa zaaferowanego pieniądzem i władzą, a przy tym wybitny satyryk, nie był dotąd po polsku wydawany. Może po „Szyderstwie i przemocy” to się zmieni – perspektywa, z jakiej Cossery zwykł patrzeć na świat, jest jednocześnie świeża i dojmująco bliska. Napisana w latach 60. powieść – właściwie powiastka filozoficzna – przenosi nas do nadmorskiej metropolii w bliżej nieokreślonym arabskim państwie. Miastem trzęsie surowy gubernator, pławiąca się w zaszczytach miernota, dla której sensem sprawowania rządów jest kontrola obywateli za pomocą tajnej policji i wydłużającej się listy rozmaitych zakazów. Gubernator ma oczywiście politycznych wrogów – konspiratorów o terrorystycznych skłonnościach, z ustami pełnymi farmazonów o ucisku panujących i wolności dla ludu.

Oto jednak na scenę wkracza osobliwy kwartet – dandys w jedynym, ale za to wypucowanym garniturze, lekkomyślny wytwórca latawców, sfrustrowany nauczyciel i kupiec analfabeta. Tych czterech mężczyzn ma całkiem inny pomysł na walkę z systemem: pragną go serdecznie wykpić. W tym celu rozwieszają w mieście plakaty z podobizną gubernatora i groteskową litanią pochwał, a potem ogłaszają zbiórkę pieniędzy na jego pomnik. Analogicznie postępowała u nas Pomarańczowa Alternatywa z wijącym się w agonii komunizmem.

Rzecz w tym jednak, że to groźne naruszenie reguł gry. Polityczna wojna jest teatrem gestów poważnych i majestatycznych – nie można jej bezkarnie ośmieszać. Cossery z dowcipem i swobodą orientalnego bajkopisarza obnaża retoryczną pustkę „narodowowyzwoleńczego” konfliktu, jego rządzę krwi, jego potrzebę składania ofiar. Jeśli przenieść „Szyderstwo i przemoc” w polskie realia, staje się jasne, dlaczego prawicowi politycy i publicyści tak często w szczególnego rodzaju nadęciu, jałowym mesjanizmie i udramatyzowanej pozie przypominają swoich totalitarnych prekursorów, których przecież z całego serca nienawidzą.

Szyderstwo i przemoc | Albert Cossery | przeł. Mateusz Kwaterko | W.A.B. 2013 | Recenzja: Piotr Kofta | Ocena: 5 / 6