"Turyści" to jeden z tych filmów, które fajnie wyglądają wyłącznie na papierze. Czarna komedia w wydaniu brytyjskiego reżysera może i faktycznie ma kolor smoły, ale przy tym jest mało zabawna, a przez większość czasu po prostu przeraźliwie nudna.

Biwakowicze, miejcie się na baczności! Po angielskiej prowincji grasują niewydarzeni Bonnie i Clyde, konkwistadorzy zaśmieconych kempingów i urodzeni mordercy.To miała być romantyczna wyprawa po wątpliwych atrakcjach turystycznych, jakie oferują brytyjskie wsie i miasteczka. Ale kiedy muzeum ołówków i zajezdnia zabytkowych tramwajów nie zapewniają już energetycznego kopa lub potrzebnego w danej chwili wyciszenia, sfrustrowanemu turyście pozostaje poderżnąć komuś gardziel. Dla Chrisa to już ponoć nie pierwszyzna, choć rozkręcił się dopiero na urlopie. Tina, początkowo przerażona poczynaniami swojego faceta, wkrótce sama ulegnie morderczemu zewowi. I tak zakochani kontynuują swoją wycieczkę, na każdym postoju zostawiając trupa. Brzmi nadzwyczaj dobrze, szczególnie że za kamerą stanął niezwykle utalentowany Ben Wheatley, autor „Kill List”, kto wie, czy nie jednego z najbardziej intrygujących filmów 2011 r.

Jednak „Turyści” to jeden z tych filmów, które fajnie wyglądają wyłącznie na papierze. Czarna komedia w wydaniu brytyjskiego reżysera może i faktycznie ma kolor smoły, ale przy tym jest mało zabawna, a przez większość czasu po prostu przeraźliwie nudna. I choć to całkiem sprawna makabreska, zaś pomiędzy aktorską parą (a zarazem autorami scenariusza) aż iskrzy, mało co jest w stanie zamaskować bezcelowość tego spektaklu, za którym nie kryje się żadna twórcza refleksja.Za wiele w filmie przestojów i ślamazarności. Trudno też wybaczyć brak mocnych puent, przez co „Turyści” stają się jedynie ciągiem rozmemłanych skeczów.

Turyści | Wielka Brytania 2012 | reżyseria: Ben Wheatley | dystrybucja: 2M Films | czas: 88 min | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 2 / 6