„Stanęła naga...”, tom niepublikowanych próz i wierszy oraz kopii rysunków i rękopisów Władysława Broniewskiego, przekonuje, że sławny poeta czuł się niespełniony.

Był wziętym lirykiem i twórcą głośnych utworów zaangażowanych, zapisał się w annałach, jego poezje były wydawane w setkach tysięcy egzemplarzy, był doceniany, nagradzany, zapraszany, nieźle żył z pisania, ale cierpiał na twórczą niemoc. Całe życie chciał napisać powieść, stworzyć epicką narrację, robił szkice, kolekcjonował litery (jak zauważa edytorka tomu, Wioletta Wojda) – zbierał rachunki, kwoty, druki urzędowe, zaświadczenia, sprawozdania, które zamierzał przekuć w literaturę. Nie przekuł, planowanej powieści autobiograficznej obejmującej jego dziecięce i nastoletnie lata nigdy nie napisał. Zamieszczone w tomie jej fragmenty oraz opowiadania świadczą o tym, że nie miał zadatków na prozaika. Był lirykiem, a nie powieściopisarzem, impresjonistą, a nie epikiem.

Proza Broniewskiego zainteresuje raczej wyłącznie biografów i zdeterminowanych fanów twórczości autora „Anki”. Oryginalnymi, obyczajowo- anegdotycznymi walorami odznaczają się tylko historyjki z okresu służby wojskowej pisarza. Świadectwem komunistycznego zaczadzenia, a zarazem idealistycznej wiary poety w rewolucję socjalistyczną jest quasi-reportaż z ZSRR. Broniewski ulega sowieckiej propagandzie, bez oporów powiela tezy o odpowiedzialności zachodnich agentur oraz kułaków za wielki głód na Ukrainie, który pochłonął kilka milionów ofiar. A zbrodnia de facto obciąża przecież Stalina i jego czynowników, o czym mówiło się już wtedy, gdy Broniewski poleciał z delegacją nad Dniepr.

Stanęła naga... | Władysław Broniewski | Krytyka Polityczna 2013 | Recenzja: Cezary Polak | Ocena: 3 / 6