Jonathan Littell reporterskim okiem obserwuje syryjską wojnę domową na kilka dni przed pacyfikacją Homs.

Autor kontrowersyjnej powieści „Łaskawe” wybrał się na kolejną wojnę. Po Bośni, Czeczenii czy Kongu tym razem na nieco ponad dwa tygodnie wylądował w ogarniętej wojną domową Syrii. „Zapiski z Homs” to zbiór krótkich tekstów, które wysyłał z okolic tego oblężonego przez rządową armię miasta na początku ubiegłego roku.

Kup książkę "Zapiski z Homs"

„Jedziemy w górę szerokiej ulicy. Na jej końcu stoi meczet, który chcą nam pokazać, podziurawiony kulami. Jest już ciemno i oświetlają go reflektorami samochodu, żebyśmy to zobaczyli. Snajper znajduje się nieco wyżej, po prawej. Żołnierz staje na rogu i krzyczy, najgłośniej jak może: Dalej, strzelaj, ty alfonsie!

Pomimo krzyków i powtarzanych obelg snajper nie strzela. Odjeżdżamy. Jedziemy ulicą prowadzącą w dół, długą i prostą. Żołnierz wyłącza światła i przyspiesza, ulica jest wąska, a my prujemy na pełnym gazie, facet siedzący koło mnie szepcze: Bi-ism Allah ar-rahman ar-rahim (W imię Boga litościwego, miłosiernego), a potem mkniemy w poprzek szerokiej alei, niemal niewidoczni w wieczornej szarówce, żeby wreszcie wbić się w uliczkę naprzeciwko, gdzie żołnierz hamuje gwałtownie i zapala reflektory. Zatrzymujemy się dwa metry od muru meczetu; na słupie przed nami wisi kilka opon: to dla samochodów, które nie zahamują na czas. Wszyscy wybuchają śmiechem”.

Tytuł książki mówi właściwie sam za siebie. Littell zbiera krótkie refleksje z kolejnych wizyt w powstańczych kwaterach, na posterunkach strzelców, w rebelianckich szpitalach, do których zwozi się ofiary snajperów, czy na cmentarzach, gdzie grzebie się je wkrótce później. Tworzy luźne, porwane, czasem chaotyczne notatki z kolejnych rozmów. Buduje z nich atmosferę wojennego zagrożenia i wojennej nudy – gdy nie dzieje się niemal nic, a zarazem w każdej chwili zdarzyć się może wszystko. „Lekarz wyjaśnia nam, że cztery osoby, które widzieliśmy, trzech rannych i martwe dziecko, zostały trafione przez tego samego snajpera czatującego na budynku poczty. Daje dwadzieścia procent szans na przeżycie ostatniemu pacjentowi. Wracamy popracować. Moja kawa jest zimna” – pisze beznamiętnie pod koniec pobytu.

I, niestety, na tym poprzestaje. Jeśli inni reporterzy wojenni, decydując się na napisanie książki o kraju, w którym rozgrywa się wojenna tragedia, budują opowieści o tyranach, dziesięcioleciach dyktatury, zbrodniach bezpieki i trudach codziennego życia, które pchnęły ludzi do chwycenia za broń – Littell tego nie robi. Chętniej pyta bojowników o rodzaj używanej broni niż o wspomnienia z lat życia z tyranami. Nie dowiemy się z „Zapisków...”, jak przez trzy dekady rządził nazywany Lwem Damaszku Hafez al- -Asad i jak przez ostatnią dekadę robił to jego syn, Baszar – prezydent, który miał być okulistą. Nie dowiemy się też, jak manifestacje na fali arabskiej wiosny doprowadziły do wybuchu konfliktu, który pochłonął do dziś życie około trzydziestu tysięcy ludzi i doprowadził jeden z najpiękniejszych krajów Bliskiego Wschodu na krawędź ruiny. A szkoda, tym bardziej że o Syrii i toczącej się tam wojnie w Polsce pisze się – w gruncie rzeczy – niewiele.

Choć od skreślenia pierwszych notatek do polskiego wydania tej książki minął już rok, w Syrii nie zmieniło się nic, a jeżeli, to na gorsze. Strony konfliktu splecione są w krwawym klinczu, w którym żadna nie potrafi zdobyć przewagi. Reżim al-Asada jest równie mało skłonny do kompromisu, a Wolna Armia Syrii jest równie efemeryczna i wewnętrznie skłócona, jak wówczas. Wbrew pozorom więc jest to bardzo aktualna książka.

Zapiski z Homs | Jonathan Littell | przeł. Magdalena Kamińska-Maurugeon | Wydawnictwo Literackie 2013 | Recenzja: Mariusz Janik | Ocena: 3 / 6