Premiera spektaklu "Białoruś obrażona" Andrieja Kureichika, zrealizowanego w Teatrze Miejskim w Gliwicach, odbędzie się w czwartek wieczorem w internecie.

Przedstawienie w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego to rodzaj kroniki gorących wydarzeń ostatnich miesięcy na Białorusi. Można je obejrzeć o godz. 20.00 w Polsce i o 21.00 na Białorusi, nieodpłatnie, bez konieczności logowania, z napisami w języku rosyjskim. Jest przeznaczone dla widzów powyżej 16. roku życia.

Jak podkreśla dyrektor Teatru Miejskiego w Gliwicach Grzegorz Krawczyk, gliwicka realizacja ma formę teatru internetowego nie z powodu pandemii. "Czy może być bowiem lepsze narzędzie, aby spektakl dotarł tam, gdzie jest najbardziej potrzebny, na Białoruś? Tam, gdzie teatry są zamknięte, gdzie dławi się głos twórców i publiczności? Czy jest lepsze narzędzie, żeby spektakl stał się znakiem solidarności — ludzi teatru w Polsce z ludźmi teatru na Białorusi? Przekazujcie sobie wiadomość o nim dalej, bo im więcej nas będzie, tym silniejszy i głośniejszy będzie nasz wspólny protest. Bo nie o artystyczne sprawy i gusta tutaj chodzi" — powiedział.

Reżyser sztuki Jerzy Jan Połoński wyjaśnił, że spektakl został zrealizowany jako tzw. Mastershot Teatr TV, z elementami umownymi, formalnymi, jak i prawie filmowymi wariacjami "na temat". "Sztuka Kureichika dzieje się symultanicznie w kilku miejscach. Będziemy wędrować z kamerą pomiędzy poszczególnymi fragmentami przestrzeni teatralnej, w której ulokowaliśmy naszą Białoruś. W tym teatralnym labiryncie wszystko doskonale się ze sobą splata i wszystko jest bardzo ze sobą połączone. Mamy nadzieję, że polscy i białoruscy widzowie odczytają ten klucz i staną się bliskimi świadkami opowiadanych przez nas wydarzeń. Uważamy, że tak desperacka, otwarta i odważna wola wyrażenia sprzeciwu i szczere dążenie do demokratycznych zmian w kraju, który jest naszym bezpośrednim sąsiadem, a spora część jego obywateli zamieszkuje - również z powodów politycznych - nasz kraj, warta jest wszelkiej pomocy" - powiedział.

Andriej Kureichik napisał tę sztukę ukrywając się na wsi, kiedy członków Rady Koordynacyjnej, w skład której wchodzi, zaczęto wzywać na przesłuchania, a licznych aresztować. "Czym mogłem odpowiedzieć? Nie jestem politykiem. Ale mogę napisać sztukę. Napisałem sztukę i wywiozłem ją w sekrecie na Ukrainę. Tam zrealizowano jej pierwsze publiczne czytanie i zaraz potem wystawiono. Kiedy zrobiliśmy to, okazało się, że jest na nią zapotrzebowanie na całym świecie. Litwa, Szwecja, Słowacja, Czechy, USA – 35 czytań, dotąd zupełnie nierealne dla białoruskiej sztuki, Wielka Brytania, Irlandia, Holandia, Belgia, Niemcy i Rosja – wszędzie ludzie otwarci na to, żeby opowiedzieć o tym, co dzieje się na Białorusi. Nigdy nie kontrolowałem tego procesu, szedł sam z siebie, czasem z konfliktami i trudnościami, ale szedł sam, ponieważ to teraz potrzebne i ważne w tych dniach popierać Białorusinów, którzy walczą na samej linii ognia, ponoszą ofiary, narażają się na gwałty i więzienia" - powiedział w wywiadzie dla gliwickiego teatru.

"Dlatego wszystkim, którzy wzięli udział w tym międzynarodowym projekcie, czyli więcej niż 70 światowym teatrom, wszystkim przeogromnie dziękuję. Niski pokłon wam wszystkim, którzy podejmujecie temat Białorusi. Bardzo czekam na waszą pełnowartościową internetową premierę w Polsce, dlatego że publiczne czytanie, które odbyło się w Teatrze Dramatycznym w Warszawie w ogóle nie trafiło do internetu, a zatem Białorusini też go nie zobaczyli. A przecież chciałoby się, żeby sztuka żyła i przede wszystkim trafiała do Białorusinów, także w Polsce, gdyż jest ich tam teraz bardzo wielu w tym uciekinierów, polityków i pracowników. Najważniejsze, żeby mogła być dostępna także dla Białorusinów na Białorusi, dlatego że jest dla nich. Bardzo bym chciał, żeby to była dobra premiera, życzę powodzenia reżyserowi i artystom. Wierzę, że to będzie bardzo interesujące. Bo na pewno jest bardzo cenne i potrzebne" - podsumował Andriej Kureichik.