Bundestag zdecydowaną większością głosów opowiedział się za budową miejsca pamięci ku czci polskich ofiar II wojny światowej i okupacji.
„Za” głosowały frakcje rządzących chadeków i socjaldemokratów, opozycyjni Zieloni, Die Linke (Lewica) i liberalna FDP. Od głosu wstrzymała się prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD). ‒ Podjęcie tej decyzji to sukces i naprawdę dobra wiadomość dla relacji polsko-niemieckich.
Inicjatywa budowy pomnika wywołała w Niemczech spore dyskusje na temat braku wiedzy o okupacji niemieckiej w Polsce, problemu „nacjonalizacji” pamięci czy braku upamiętnień innych narodów ‒ mówi w rozmowie z DGP Hanna Radziejowska, szefowa oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie.
Przypomina, że przez moment groził nam kompromis, którego efektem mogło być wspólne upamiętnienie ofiar wojny na Wschodzie. ‒ Jeszcze latem wydawało się, że pomnik Polaków politycznie nie ma żadnych szans na przegłosowanie. Wydaje się, że zarówno głosy krytyczne ze strony polskiej, jak i zaangażowanie inicjatorów pomnika ‒ takich jak były szef Federalnego Urzędu Budownictwa i Planowania Przestrzennego Floriana Mausbacha czy polityków jak Manuel Sarazzin (Zieloni) ‒ przyniosło ostatecznie taki wynik ‒ ocenia.
W tekście uchwały podkreśla się, że świadomość szczególnego charakteru relacji polsko-niemieckich nie jest w RFN dostatecznie rozwinięta. „Polska jest i pozostanie obok Francji głównym europejskim partnerem Niemiec. Niemcy i Polska mają teraz szczególnie przyjazne stosunki. Na poziomie politycznym wyraża się to poprzez ścisłą współpracę, regularne konsultacje rządowe i żywotną współpracę na poziomie lokalnym i krajowym” ‒ wyliczają autorzy dokumentu, przypominając jednocześnie, że wcale nie jest to takie oczywiste, gdyż historia naszych wzajemnych relacji „nazbyt często naznaczona była wrogością, uciskiem i wojną”. Kulminacją tego była realizacja przez „narodowych socjalistów na terytorium Polski wszystkich elementów (…) ideologii rasistowskiej, krańcowego antysemityzmu, antyslawizmu i antypolonizmu”. To, że między Niemcami a Polską mimo wszystko doszło do pojednania, graniczy ‒ zdaniem niemieckich posłów ‒ z cudem. Dlatego miejsce pamięci jest ważne nie tylko jako gest pod adresem Polski, lecz także jako element budowania świadomości wspólnej historii, jako podstawy dobrych relacji. „Zadaniem Niemiec jest stworzenie w tym celu odpowiedniego, widocznego i dostępnego miejsca, które powinno być jednocześnie miejscem spotkań Niemców i Polaków, co przyczyni się do pogłębienia naszych relacji i przyjaźni” ‒ czytamy w dokumencie. Miejsce pamięci ma powstać „w eksponowanym miejscu w Berlinie”. ‒ Chcemy je stworzyć, ponieważ chcemy przekazać coś młodszemu pokoleniu ‒ powiedział w Bundestagu sekretarz generalny CDU ‒ pochodzący ze Szczecina ‒ Paul Ziemiak.
Minister spraw zagranicznych RFN Heiko Maas (SPD) podkreślił, że miejsce pamięci mogłoby „nadać nowy wymiar jednoczeniu się Europy”, ponieważ byłoby ono „niemieckie, polskie i europejskie”.
Marc Jongen, deputowany prawicowej AfD, uzasadniając wstrzymanie się swojej frakcji od głosu, ubolewał nad kolejną inicjatywą, która „stosując retorykę winy, wywiera moralny nacisk” na Niemców. Skorzystał też z okazji, by skrytykować Bundestag za odrzucenie pomysłu budowy miejsca pamięci niemieckich ofiar wojny.
Tajemnicą poliszynela jest, że losy inicjatywy mającej upamiętnić Polaków ważyły się niemal do ostatniej chwili. Największą przeszkodą były podziały w koalicji rządowej. Część posłów, związana z pełnomocnik rządu federalnego ds. kultury i mediów (czyli de facto minister kultury) Moniką Grütters, w ogóle nie chciała oddzielnego miejsca poświęconego polskim ofiarom i lobbowała za tym, by upamiętnić okupację w kontekście ogólnoeuropejskim. Argumentowali oni, że pomnik dla Polaków wywoła eskalację żądań innych państw i doprowadzi do „renacjonalizacji” polityki pamięci. Z kolei politycy zajmujący się polityką zagraniczną podkreślali, że Polska zajmuje szczególne miejsce wśród ofiar socjalizmu narodowego.
Architektem kompromisu między rywalizującymi stronnictwami był przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schäuble (CDU). Zaproponował on realizację dwóch projektów. ‒ Paradoksalnie dyskusja o polskim pomniku przyniosła podwójny efekt: w połowie października Bundestag postanowił, że powstanie centrum dokumentacyjne ofiar niemieckiej okupacji w Europie. Jest to cenna i ciekawa inicjatywa, w ramach której będą prowadzone badania oraz edukacja na temat wszystkich ofiar niemieckiej okupacji, w tym Polaków ‒ przypomina Radziejowska. ‒ Natomiast teraz Bundestag powołał do życia oddzielne miejsce upamiętniające polskie ofiary. Warto zwrócić uwagę, że inicjatorom uchwały obok upamiętnienia zależy przede wszystkim na edukacji. Jest to kolejna dobra wiadomość. Nawet jeśli uznamy, że edukacja o Polsce powinna odbywać się w szkole, a poza nią jest trudna do wyobrażenia, to brak wiedzy o naszym kraju wśród Niemców jest na tyle duży, że każde nowe miejsce zajmujące się tą kwestią to zapowiedź zmiany. Budowanie większej świadomości na temat polskiego sąsiada to krok w dobrym kierunku ‒ konkluduje szefowa IP w Berlinie.
Strona polska od dawna apelowała o godne upamiętnienie polskich ofiar niemieckiej okupacji. Postulował to m.in. w 2012 r. pełnomocnik rządu RP ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski.