Historii Izraela nie da się zrozumieć bez analizy dziejów jego służb wywiadowczych - dowodzi znakomity reporter Ronen Bergman w książce „Powstań i zabij pierwszy”.
Magazyn DGP 08.02.19 / Dziennik Gazeta Prawna
Tej książki miało nie być – Ronena Bergmana, dziennikarza „Ha-Arec” i współpracownika „The New York Timesa”, izraelski wywiad próbował odciąć zarówno od informacji, jak i od informatorów. W efekcie „Powstań i zabij pierwszy” (tytuł jest cytatem z Talmudu), historia stosowania „selektywnej eliminacji” wrogów przez aparat wywiadowczy państwa Izrael, opiera się niemal wyłącznie na dokumentach udostępnionych autorowi drogą nieformalną, a także na tysiącu wywiadów przeprowadzonych bez zgody tamtejszego ministerstwa obrony (w Izraelu działa cenzura wojskowa). „Dlatego też” – pisze Bergman – „ta książka w sposób znaczący odbiega od oficjalnej historii izraelskiego wywiadu”.
„Powstań i zabij pierwszy” jest przy tym rezultatem tytanicznej pracy reporterskiej i intelektualnej. Lawina faktów i nazwisk nie spada na czytelnika chaotycznie, lecz układa się w spójną, bogatą, wielowątkową narrację. Bergman, jak najbardziej Izraelczyk i wcale nie żaden radykalny rewizjonista, uznał, że historii państwa żydowskiego nie da się zrozumieć bez analizy jego najskuteczniejszego sposobu prowadzenia wojny z przeciwnikami, których praktycznie nie da się pokonać w otwartej konfrontacji. Wybór metod szpiegowsko-skrytobójczych jako swego rodzaju przedłużenia polityki nie był oczywiście niczym szczególnym w epoce zimnowojennej. Bergman wskazuje na co innego: że w wypadku Izraela te metody stały się głównym, uniwersalnym narzędziem i cała architektura aparatu wywiadowczego, a nawet sposób myślenia szefów agencji i samych rządzących – a wielu z nich wywodziło się i wywodzi z armii bądź ze służb specjalnych – zostały im podporządkowane. Kto trzyma w ręku młotek, wszędzie dostrzega tylko gwoździe.
Wiąże się z tym pewien paradoks: Izrael, dzięki bohaterstwu, poświęceniu i pomysłowości swoich ludzi, a także dzięki dekadom doskonalenia procedur, wielokrotnie zdołał za pomocą chirurgicznych cięć poskromić masowe ruchy terrorystyczne, które wydawały się właściwie nie do pokonania, i ocalić w ten sposób życie dziesiątek tysięcy ludzi po obu stronach barykady. Z doświadczeń Mossadu, Amanu i Szin Bet szeroko skorzystali także Amerykanie po zamachach 11 września 2001 r. – okazało się, że izraelskie know-how nie ma sobie w tej dziedzinie równych na świecie. Z drugiej strony, ów niemal doskonały system stał się dla państwa żydowskiego kluczowym problemem. „W swoich dziejach Mossad, Aman i Szin Bet – współtworzące prawdopodobnie najlepszą społeczność wywiadowczą na świecie – wcześniej czy później zapewniały przywódcom Izraela praktyczne odpowiedzi na każdy skonkretyzowany problem, o którego rozwiązanie je proszono. Jednak tenże właśnie sukces społeczności wywiadowczej wykształcił u przywódców kraju złudzenie, jakoby tajne operacje mogły stanowić narzędzie nie tylko taktyczne, lecz także strategiczne – że mogły wyręczyć prawdziwą dyplomację w rozwiązywaniu geograficznych, etnicznych, religijnych i narodowych sporów” – zauważa Bergman. „W rzeczywistości pod wieloma względami przedstawiona w tej książce historia izraelskiej społeczności wywiadowczej to opowieść o długim paśmie imponujących sukcesów taktycznych, lecz zarazem katastrofalnych klęsk strategicznych”.
Nie chodzi tu nawet o kompromitujące wpadki z pomyłkami w identyfikacji celów ani o zabijanie niewinnych przechodniów, którzy przypadkowo znaleźli się w epicentrum zamachu albo w polu rażenia bomby czy pocisku – choć Bergman sumiennie takie okoliczności dokumentuje. Chodzi o to, że Izraelczykom, skupionym na eliminowaniu palestyńskich działaczy zamieszanych w terroryzm, naukowców z egipskiego programu rakietowego, irańskich bądź irackich specjalistów od reaktorów, umknęły drobne szczegóły: polityczne przemiany świata islamu i gigantyczny kryzys humanitarny w Gazie i Zachodnim Brzegu. Ludzie zdesperowani łatwo się radykalizują i mają niewiele do stracenia, tymczasem z książki Bergmana jasno wynika, że izraelskie służby były całkowicie zaskoczone tak pierwszą palestyńską intifadą (1987 r.), jak późniejszymi krwawymi falami samobójczych ataków bombowych. Izraelczycy mieli też na te zjawiska jedną odpowiedź: dokręcenie śruby. Tak można prowadzić wojnę, ale nie da się w dłuższej perspektywie osiągnąć nawet namiastki pokoju, zwłaszcza gdy druga strona konfliktu też czerpie żywotne siły z nieustannej walki.
Książka Bergmana układa się ponadto w inne, równie ciekawe historie: w opowieść o psychologii oblężonego narodu, a także o tworzeniu się (bardzo przydatnego) mitu wszechobecnego Mossadu, w narrację o naginaniu zasad moralnych i prawnych (działania pozasądowe, egzekucje jeńców) w imię chwilowych korzyści wojskowych i politycznych, o kształtowaniu się oblicza – także etycznego – współczesnej wojny hybrydowej, wspieranej przez nowoczesne technologie i analizę big data (to Izraelczycy byli tu pionierami), wreszcie: w historię o samcach alfa z aparatu polityczno-wojskowego, którzy na starość zaczynają rozumieć, po pierwsze, jakie błędy popełnili, a po drugie, jakie społeczeństwo ukształtowali. „Podział między zaprawionymi w walce generałami, niegdyś »ze sztyletem w zębach«, którzy jednak później pojęli ograniczenia rozwiązań siłowych, a większością społeczeństwa Izraela, to smutna rzeczywistość (...)” – kończy swoją znakomitą książkę Ronen Bergman.