Historia rozgrywa się współcześnie w Warszawie. Stolicy grozi epidemia śmiertelnej dżumy z powodu śmiercionośnego patogenu - tak zawiązuje się akcja thrillera medycznego, autorstwa Zbigniewa Wojtasińskiego, filozofa i popularyzatora nauki.

Sceną brutalnego pobicia dziennikarza przez dwóch agentów tajnych służb rozpoczyna się powieść "Kod śmierci". Ta scena jeszcze raz będzie powtórzona w dalszej części wielowątkowej sensacyjnej opowieści Zbigniewa Wojtasińskiego.

Historia rozgrywa się współcześnie w Warszawie. Do Instytutu Chorób Zakaźnych i Tropikalnych w Warszawie trafia mężczyzna z objawami, opornej na leczenie, dżumy "czarnej śmierci". Dziennikarz śledczy Robert Mądrala podejrzewa, że umierający człowiek jest ofiarą patogenu, który wydostał się z laboratorium, w którym są prowadzone badania nad bronią biologiczną nowej generacji. Stolicy grozi epidemia. Dziennikarz podejmuje śledztwo nie przypuszczając, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, ponieważ w sprawę badań nad patogenami, czyli tworami biologicznymi, ciałami obcymi lub mikroorganizmami mogącymi wywołać chorobę każdego organizmu zaangażowane są tajne służby, żądni władzy politycy, międzynarodowe koncerny.

Profesorowie od wirusów, wynalazcy patogenów, np. bakterii, która zjada człowieka kawałek po kawałku, ambitni naukowcy, mikrobiolodzy, popełniający błędy lekarze, patomorfolodzy to bohaterowie tej opowieści. A jej tło stanowią laboratoria, ośrodki badań, instytuty, uczelnie – choć te w mniejszym stopniu – i stara krypa nad Wisłą na której pobito dziennikarza śledczego, a potem więziono jego narzeczoną. A także szpitale, np. stołeczny Szpital Praski Przemienienia Pańskiego, który - wedle autora - "pamięta jeszcze czasy epidemii cholery, która wybuchła w 1866 r. Na zewnątrz staroć, ale w środku to już wiek XXI".

Na miarę XXI wieku jest też odkrycie jednego z głównych bohaterów powieści doktora Lipszyca; jego wynalazek polegał na tym, że bakterie można było użyć w dowolny sposób i w dowolnym momencie, a przede wszystkim zainfekować tą bakterią konkretną osobę, tę jedną wybraną ofiarę. Nikomu innemu taka bakteria nie zagrażała. Jak to osiągnął Lipszyc? Dysponując DNA potencjalnej ofiary dopasowywał do niej bakterię, np. legionellę. "Dajcie mi jedynie DNA tego człowieka" - mówi w powieści profesor Lipszyc. I w zamian za dostarczony materiał genetyczny tworzył patogen skrojony na miarę.

Z tym wątkiem wiąże się inny fragment powieści dotyczący spotkania w Warszawie byłego prezydenta USA Baraka Obamy. Otóż, przedmioty, których podczas spotkania dotykał prezydent, np. szklanka na wodę, kartki z tekstem wystąpienia, długopis były starannie i szybko usuwane przez agentów Secret Services. "Chodziło o komórki, to dziś wyjątkowo cenne źródło informacji. W dzisiejszych czasach jedna żywa komórka może powiedzieć o człowieku bardzo dużo. Na co ktoś choruje albo może zachorować, a nawet jakie ma słabości, Wystarczy przeanalizować znajdujące się w niej DNA" - czytamy w "Kodzie śmierci".

Wykorzystywanie środków chemicznych czy wręcz broni biologicznej w sferze walki politycznej to kolejny istotny wątek tej powieści, której fikcyjna fabuła przenika się ze współczesnymi realiami. Na kartach książki autor przypomina, że talem usiłowano zamordować Fidela Castro, prezydenta Ukrainy truto dioksynami. U Wiktora Juszczenki skończyło się to bolesną wysypką na twarzy, rękach i klatce piersiowej. "Kiedy w Anglii zmarł były oficer KGB Aleksander Litwinienko, nikt nie miał wątpliwości, że zrobiły to rosyjskie służby. Podczas kolacji podano mu filiżankę herbaty wzmocnioną radioaktywnym polonem. Zmarł po trzech tygodniach potwornych cierpień" - pisze Wojtasiński.

Na marginesie toczącej się akcji kryminalnej, pojawia się też gorący, współczesny temat - "odchudzająca śmierć". Rzecz dotyczy całej sfery produkcji i rozprowadzania przez dealerów środków na odchudzanie, np. herbicydów stosowanych do zwalczania chwastów lub środka do impregnowania drewna. Jedna z bohaterek powieści przypłaciła to życiem, kiedy po zażyciu mikstury, która miała spalać tłuszcz jej organizm niemal dosłownie spłonął.

Jest w tej powieści i historia miłosna, pełna dramatycznych zwrotów akcji, ale że zbudowana na autentycznym uczuciu bohaterów, kończy się bukietem pąsowych róż i oświadczynami. A dla czytelnika to chwila odprężenia po stworzonej przez autora przygnębiającej wizji świata, w którym możliwe jest świadome zastosowanie lub wręcz sterowanie genetycznie modyfikowanymi mikroorganizmami.

"Nie wiadomo i gdzie i jak powstanie nowy patogen zdolny do wywołania pandemii, ale ludzkość musi być na to przygotowana, by szybko zdefiniować zagrożenia i wyprodukować skuteczne leki i szczepionki" – pisze w posłowiu dr med. Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń. "Niestety perspektywa zagłady ludzkości w wyniku ataku spontanicznie zmutowanych albo użycia genetycznie zmodyfikowanych zarazków jest wielce prawdopodobna" – dodaje dr Grzesiowski.

Książkę Zbigniewa Wojtasińskiego, z wykształcenie filozofa, zaliczyć można w pewnej mierze do thrillerów medycznych - w których mowa o cynizmie koncernów farmaceutycznych nieliczących się z ludzkim zdrowiem a nawet życiem; o pomyłkach lekarskich, umyślnie wywoływanych chorobach lub groźnych wirusach stworzonych laboratoryjnie. Gatunek ten spopularyzowali tacy autorzy, jak m.in. Harlan Coben czy Tess Gerritsen, która serią publikowanych w odstępach rocznych powieści zapewniła sobie pozycję autora nr jeden na rynku thrillerów medycznych – przed Robinem Cookiem, uznawanym za mistrza gatunku. Arcymistrzem jest tu jednak John Le Carre i jego powieść "Wierny ogrodnik", której ekranizacja została obsypana nagrodami.

Zbigniew Wojtasiński także łączy wątki sensacyjno-kryminalne z zagadkami medycznymi. Korzystając ze swego doświadczenia dziennikarza zajmującego się zdrowiem i popularyzacją nauki, uczestnika wielu najważniejszych kongresów medycznych i naukowych na świecie czyni to w oryginalny, sobie właściwy sposób: przedstawiając fikcyjną sensacyjną fabułę niesłychanie dużo mówi o współczesnych realiach, zarówno społecznych, jak i naukowych. I choć czyni to z pewnym dystansem to jednak jego powieść jest mocnym przekazem zwłaszcza w obszarze odnoszącym się do realiów, w których żyjemy.

Książkę Wojtasińskiego można polecić amatorom wrażeń zdecydowanie silniejszych niż u Hitchcocka. Nie zachęcam jednak do lektury strony 367 – bo to już jest wyłącznie rzecz dla osób o stalowych nerwach. No, ale tak się dzisiaj pisze kryminały: rewia inteligencji i mroczne klimaty.

Zbigniew Wojtasiński jest również autorem takich książek ja "Umysł i medycyna", "101 zagadek o zdrowiu", "101 mitów o seksie".

Zbigniew Wojtasiński „Kod śmierci”. Wydawnictwo Z/W.

„Kod śmierci" Wojtasiński / Media