Był taki, jakiego wymarzyli nam romantyczni poeci. A być może sami go stworzyli. Józef Piłsudski uwielbiał ich wiersze, a zwłaszcza strofy Juliusza Słowackiego. Ale charakter ukształtowała w nim matka Maria z Bilewiczów. Ziuk (tak nazywali Józefa najbliżsi) niezmiennie ją wielbił i przed śmiercią kazał, by jego serce spoczęło w grobie matki na wileńskim cmentarzu na Rossie.
Natomiast osobistą wojnę z Rosją wszczął za sprawą brata, co brzmi jak romantyczny epos. Bronisław Piłsudski wraz ze starszym bratem Lenina trafili na katorgę, bo planowali zgładzenie cara. Ich kaźń pomścili młodsi bracia, niszcząc Imperium Romanowów. Młody Ziuk trafił na zesłanie wiosną 1887 r., przypadkiem. Chciał po prostu pomóc bratu się ukryć. Gdy pieszo pokonał półtora tysiąca kilometrów syberyjskich bezdroży, ze studenta medycyny przeistoczył się w rewolucjonistę. Potem w więzieniu w Irkucku o mały włos strażnicy zatłukliby go na śmierć. Z czasem, żeby ukryć ubytki po wybitych wówczas zębach, zaczął nosić sumiasty wąs. Na zesłaniu znienawidził carską Rosję, a za sprawą Stanisława Landego, który zaopiekował się nim w Kierańsku, został socjalistą. Kiedy w lipcu 1892 r. wrócił do Wilna, imponował hartem ducha. Wkrótce też, gdy się zajął redagowaniem podziemnego pisma PPS „Robotnik”, okazał się bardzo utalentowanym publicystą. Właśnie wtedy poznał swą pierwszą żonę, Marię Juszkiewicz. Jak na romantyka przystało, by legalnie poślubić rozwódkę, zdecydował się przejść na protestantyzm. Do wzniosłych celów szedł coraz bardziej pragmatyczną drogą.
Ich osiąganie ułatwiał Piłsudskiemu wielki osobisty czar. Z łatwością podporządkowywał sobie ludzi i sprawiał, że byli mu ślepo oddani. Kiedy Kongresówkę ogarnęło w 1904 r. rewolucyjne wrzenie, członkowie Organizacji Bojowej PPS wykonywali bez wahania rozkazy towarzysza „Wiktora” – niezależnie, czy chodziło o strzelanie do carskich żołnierzy, czy napady na pociągi i banki dla gotówki. Piłsudski miał świadomość, że bez pieniędzy nie wygrywa się wojen. Nawet wrogom imponował odwagą, gdy z rewolwerem w ręku szturmował broniony przez żołnierzy wagon pocztowy na stacji w Bezdanach. Sojuszników zrażał nieco brakiem skrupułów. Prowadząc swą wojnę z Rosją, brał pieniądze od japońskiego i austriackiego wywiadu. Jednak w zamian za usługi wywiadowcze uzyskał zgodę Wiednia, by w Galicji działały polskie organizacje paramilitarne. Dzięki nim wychował sobie kadrę dowódczą dla Legionów.
Czytając dzieła strategów, sam nauczył się dowodzić wielkimi jednostkami wojskowymi. Podczas I wojny światowej, a potem wojny z bolszewicką Rosją dowiódł, że był genialnym samoukiem. Od Machiavellego wziął brak przywiązania do sojuszy: gdy nadszedł właściwy czas, zerwał przyjaźń z państwami centralnymi i dał się zamknąć w Magdeburgu, żeby przejść na stronę zwycięskich aliantów. Liczyła się tylko niepodległa Polska.
Ludzie Niepodległości / Dziennik Gazeta Prawna
Potem z tą samą bezwzględnością zwalczał polityczną opozycję, kiedy uznał, iż zagraża państwu. Jednocześnie potrafił ujmować wielkodusznością. Na początku 1919 r. związani z endecją oficerowie próbowali dokonać zamachu stanu. Marszałek nie postawił ich przed plutonem egzekucyjnym, lecz jedynie zrugał i odesłał do domów. Podobnie zachował się wobec dowódców walczących przeciwko niemu w maju 1926 r. W latach 30. schorowany Marszałek utracił swój urok, a rządy sanacji – popularność. Polacy zaś albo go kochali, albo nienawidzili, jednak niezmiennie uznawali za autorytet. W dniu jego śmierci 12 maja 1935 r. „nie umawiając się, małymi grupkami, wszyscy w milczeniu szliśmy pod Belweder. Już był ranek. Staliśmy przed zamkniętą kratą pałacu, wpatrzeni w parterowe okna, gdzie światła niezgaszone czerwieniły się w łazienkowej mgle” – notował Antoni Słonimski.
Zobacz, kto jeszcze znalazł się na naszej liście: