1. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka wyzwalając Bredę w 1944 r. wykorzystała efekt zaskoczenia; Niemcy zakładali, że ich obrona rozegra się na zachodnich flankach miasta, tymczasem Polacy zaatakowali od wschodu - przypomina Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów.

PAP: W najbliższych dniach przypada 74. rocznica wyzwolenia Bredy w Holandii przez 1. Dywizję Pancerną dowodzoną przez gen. Stanisława Maczka. Na prośbę weteranów pana urząd po raz kolejny organizuje tam uroczystości, by mogli oni uczcić swoich kolegów i dowódcę.

Jan Józef Kasprzyk: Uroczystości w Bredzie dedykowane są tym, którzy 74 lata temu wyzwalając to wspaniałe holenderskie miasto, szli do wolnej Polski. Bo szlak bojowy 1. Dywizji Pancernej, który dla jej żołnierzy tak naprawdę rozpoczął się już we wrześniu 1939 roku, miał doprowadzić do wolnej Polski. W tej drodze polscy żołnierze mieli jednak świadomość, że muszą przywrócić porządek świata, zdruzgotany przez narodowo-socjalistyczną niemiecką III Rzeszę. Stąd ich ogromne zaangażowanie w wyzwalanie Francji, Belgii, Holandii. Ostatecznie ich walka zakończyła się w maju 1945 r. w Wilhelmshaven - porcie wojennym w północno-zachodniej części Niemiec. Niestety, Polska znalazła się za żelazną kurtyną, do wolnej ojczyzny wrócić już nie mogli.

Nasze uroczystości będą szczególne ze względu na tegoroczne 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Pamiętajmy, że gen. Stanisław Maczek to również postać bardzo silnie związana z walką o niepodległość; swój szlak bojowy rozpoczynał od oddziałów strzeleckich, od Legionów Polskich, a zatem w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości oddamy hołd nie tylko mu jako dowódcy 1. Dywizji Pancernej, ale również jako jednemu z tych, którzy wbrew wszelkiej nadziei ruszyli bić się o wolną Polskę w 1914 roku i zakończyli to sukcesem 11 listopada 1918 roku.

PAP: W jaki sposób Polacy wyzwolili Bredę?

Jan Józef Kasprzyk: Bitwa o Bredę, do której doszło 29 października 1944 roku, była niezwykle ważna, ponieważ zadaniem 1. Dywizji Pancernej w całym planie operacyjnym marszałka Bernarda Lawa Montgomerego, który dowodził akcją wyzwalania Holandii i wypierania Niemców na wschód, było zdobycie ujścia Mozy. I Breda, ważny węzeł komunikacyjny, była tutaj kluczowa - zdobycie miasta było dla tej koncepcji bardzo ważne.

Niemcy zakładali i pierwotnie także Montgomery, że Breda będzie zdobywana od zachodu i na taką operację Niemcy byli przygotowani. Tymczasem gen. Stanisław Maczek postanowił inaczej. Miał tu pewną swobodę w podejmowaniu decyzji i - manewrem oskrzydlającym - Breda została wzięta generalnie od wschodu, natomiast osłonowymi działaniami od północy i od południa. Działał tutaj efekt zaskoczenia.

Polacy ponieśli stosunkowo niewielkie straty, o ile w ogóle można tak to ująć, ponieważ w walkach o Bredę zginęło ich 151, zaś straty niemieckie było dużo wyższe, liczone w tysiącach. Dość powiedzieć, że Polacy wzięli prawie tysiąc jeńców.

Warto przy tej okazji przypomnieć, że zdobywając Bredę gen. Maczek podjął decyzję, by nie używać artylerii, żeby minimalizować straty nie tylko ludzkie, ale również architektoniczne. Holendrzy to zapamiętali, to, że właśnie dzięki niemu Breda ocalała. Tak jak nie ocalał Rotterdam, tak Breda dzięki rozważnym decyzjom generała Stanisława Maczka przetrwała i jest dziś perełką wśród miast holenderskich.

Nasi kombatanci często przypominają, że grób gen. Maczka jest dla nich miejscem świętym; oni kochali swojego dowódcę. Bardzo cenili to, że nie szafował nigdy żołnierską krwią, że dbał zarówno o życie swoich podkomendnych, jak i dbał też o to - co w przypadku Bredy warte jest przypomnienia - by bogactwo europejskiej kultury nie uległo zniszczeniu w wyniku barbarzyńskich działań wojennych.

PAP: Kto z weteranów 1. Dywizji Pancernej weźmie udział w tegorocznych uroczystościach?

Jan Józef Kasprzyk: W tym roku przy grobie gen. Stanisława Maczka zamelduje się siedmiu jego żołnierzy. Dwóch mieszkających poza granicami Rzeczypospolitej i pięciu, którzy przyjadą wraz z polską delegacją i dziedziczącym tradycje "pancerniackie" Wojskiem Polskim.

Nestorem grupy kombatanckiej będzie 99-letni mjr Marian Słowiński z 1. Pułku Pancernego 1. Dywizji Pancernej. Brał udział w lądowaniu w Normandii, także w walkach na linii Chambois-Falaise oraz w wyzwalaniu Belgii i Holandii spod niemieckiej okupacji. Najpierw był dowódcą czołgu, potem został członkiem załogi czołgu dowódcy 1. Pułku Pancernego. Pan major ma szczególny życiorys, bo jest również jednym z ostatnich żyjących żołnierzy września 1939 roku - w 100-lecie odzyskania niepodległości jest dla nas przykładem człowieka, który całe swoje życie poświęcił, by Polska była niepodległa i wolna.

Wśród weteranów będą również kombatanci, którzy drogę do polskiej 1. Dywizji Pancernej przeszli w sposób nieco bardziej skomplikowany - tak jak poplątane są polskie losy i nasze doświadczenie historyczne. Będą np. żołnierze, którzy jako mieszkańcy Pomorza zostali wcieleni do Wehrmachtu i kiedy tylko nadarzyła się okazja na froncie zachodnim to zdezerterowali i przeszli na stronę polską walcząc o niepodległość nie tylko naszej ojczyzny, ale także o wolność i niepodległość Europy.

To są - mamy tego pełną świadomość - ostatnie chwile, kiedy możemy nasycić się opowieściami i relacjami naszych weteranów. Moment, który zawsze każdemu z nas tkwi głęboko w pamięci po wizycie w Bredzie to chwila, w której ci liczący już blisko 100 lat weterani walk o niepodległość prężą się na baczność i salutują przed grobem swojego dowódcy gen. Stanisława Maczka. To jest niebywale mocny obraz, który każdemu, kto uczestniczy w uroczystościach pozostaje na zawsze w pamięci.

PAP: Czy Polscy są pamiętani w Bredzie?

Jan Józef Kasprzyk: Wdzięczność Holendrów do Polaków jest tam bardzo odczuwalna; uroczystości są też organizowane wspólnie - przez stronę polską i holenderską. Te słynne napisy "Dziękujemy Wam Polacy", które pojawiły się w 1944 roku na ulicach Bredy przeszły do historii, są jednak też aktualne dzisiaj. Entuzjazm Holendrów nie gaśnie, kiedy witają naszych weteranów, witają tych, którzy 74 lat temu wyzwolili ich miasto i kraj.

W Holandii, podobnie jak we Włoszech, odczuwa się ogromną sympatię do naszych kombatantów i do Polski. Na uroczystościach bardzo cieszy również obecność Polonii holenderskiej, także potomków żołnierzy gen. Maczka, którzy choć już często nie mówią po polsku, to w tradycji rodzinnej zachowują choćby mundur dziadka czy pradziadka... I ci młodzi ludzie ubrani w te mundury przychodzą na uroczystości. Bo pamiętajmy, że bardzo wielu "maczkowców" osiadło po wojnie w Holandii, tam założyło rodziny, tam zamieszkało, nie chciało wracać do kraju okupowanego przez komunistów. Polskie ślady w Holandii są dostrzegane prawie w każdym miejscu. Wdzięczność Holendrów dla Polaków jest tam niezmienna, bardzo nas to cieszy i bardzo za to Holendrom za to dziękujemy.

Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)